Resort skarbu wpompował w polskie linie lotnicze ponad 200 mln zł z budżetowych pieniędzy. Twierdzi, że zgodnie z prawem. Dlaczego więc zrobił to w tajemnicy przed podatnikami i Komisją Europejską?
ZOBACZ TAKŻE
- Zmiany na warszawskim lotnisku (10-07-11, 14:30)
- Air France zaoferuje loty tanie jak w Ryanairze i EasyJecie (08-07-11, 13:44)
- Lotniczy paraliż Balic. Dlaczego dźwig pracował? (08-07-11, 11:00)
- A może weekend nad morzem? Eurolot uruchamia nowe loty (29-06-11, 13:13)
- Do 2015 r. na liniach LOT-u Dreamlinery zastąpią 767 (25-06-11, 01:00)
- W 80 minut z Krakowa do Gdańska EuroLOT-em (17-06-11, 08:00)
- Tanie linie lotnicze już nie takie tanie (13-05-11, 18:53)
- Koleje i linie lotnicze skazane na współpracę? (25-02-11, 07:00)
- Największe linie lotnicze pochodzą z Azji i z Ameryki Łacińskiej (14-12-10, 13:32)
Polskie Linie Lotnicze LOT kontroluje skarb państwa, który ma 93 proc. jego akcji, reszta należy do pracowników.
Od lat mają kłopoty finansowe. Nie były przygotowane na wejście do Unii Europejskiej i otwarcie nieba w Europie. W 2005 r. LOT miał niemal 44-proc. udział w polskim rynku, pięć lat później - 29-proc. Potężne straty poniósł w czasie pierwszej fali obecnego kryzysu. Najpierw w linie lotnicze uderzyły wysokie ceny paliwa, później światowa recesja, która zniechęciła pasażerów do latania. W rezultacie w 2008 r. polski przewoźnik miał 732 mln zł strat.
W kwietniu 2008 r. szefem LOT-u został Sebastian Mikosz. Musiał szybko gasić pożary i walczyć o płynność finansową. Wprowadził program restrukturyzacyjny - zlikwidowano nierentowne tanie linie Centralwings, kilkaset osób straciło pracę.
- Zarząd mówił, że potrzebna jest dalsza bolesna restrukturyzacja. Związkowcy protestowali. Mówili, że przecież skarb państwa i tak będzie musiał sypnąć groszem - opowiada były pracownik LOT-u. - I okazało się, że to oni mieli rację.
Resort skarbu zdecydował się przyjść LOT-owi z pomocą w 2010 r. Teoretycznie najprostszą drogą było dokapitalizowanie firmy gotówką bądź udzielenie pożyczki. Tak robiły ze swoimi liniami lotniczymi rządy Czech, Węgier czy Katalonii. Ale Komisja Europejska wszczęła postępowanie w sprawie niedozwolonej pomocy publicznej. Bruksela - zgodnie z unijnymi traktatami - pilnuje, by rządy nie zakłócały konkurencji na rynku, pompując pieniądze w rozmaite firmy z politycznych pobudek. Komisja być może zgodziłaby się na pomoc dla LOT-u, ale wymagałoby to negocjacji, a przede wszystkim przedstawienia klarownego planu restrukturyzacji i prywatyzacji firmy. Resort skarbu wybrał inne rozwiązanie.
Dzięki łańcuszkowi transakcji PLL LOT dostał od państwa 234 mln zł, sprzedając zbędne - według zarządu przewoźnika - aktywa. Chciał się pozbyć kilku spółek-córek, żeby zyskać gotówkę. Nie zorganizował jednak przetargu na ich sprzedaż, kupującym był skarb państwa.
Wnuczka przejmuje córkę, a państwo robi kanapki
LOT przez lata dochował się wielu spółek-córek. Jedną z nich jest LOT Services rozwożąca bagaże na lotniskach i sprzątająca samoloty. Firma była w całkiem niezłej kondycji finansowej. Jej klientem był nie tylko LOT - w 2010 r. wygrała duży przetarg na obsługę Lufthansy na warszawskim lotnisku.
- Z jej sprzedażą prywatnemu inwestorowi nie byłoby problemów - mówi nam menedżer pracujący niegdyś w Locie. Ale resort skarbu zdecydował inaczej.
LOT Services w kwietniu 2010 r. powołał do życia własną spółkę-córkę (to już wnuczka LOT-u) LOT Cargo. Ta malutka spółeczka ze 100 tys. zł kapitału nie prowadziła żadnej działalności. Ale w grudniu 2010 r. wyemitowała akcje warte 202 mln zł. Kupił je sam minister skarbu. Pieniądze wziął z Funduszu Restrukturyzacji Przedsiębiorców. To specjalny fundusz w ramach resortu skarbu, do którego trafiało 15 proc. wpływów z prywatyzacji (od tego roku już tylko 3 proc.).
Teoretycznie każdy przedsiębiorca, który popadł w tarapaty, mógłby ubiegać się o pomoc z Funduszu. Musiałby jednak spełnić bardzo surowe warunki - mieć program restrukturyzacji, wkład własny, a na pomoc musi się zgodzić Komisja Europejska. Tak mówi rozporządzenie, które wydał resort jeszcze w 2007 r.
Spółka LOT Cargo dostała 200 mln zł bez żadnego programu i wkładu własnego. Ministerstwo Skarbu twierdzi, że ustawa o zasadach wykonywania uprawnień skarbu państwa na takie działanie pozwala, bo transakcja nie była pomocą publiczną. Resort skarbu zapewnia też, że do transakcji nie ma zastrzeżeń Najwyższa Izba Kontroli, która co roku ocenia, jak są wydawane pieniądze z Funduszu Restrukturyzacji Przedsiębiorców.
LOT Cargo za 198 mln zł (z otrzymanych 202 mln) wykupił od PLL LOT, czyli swojej babci, swoją matkę - czyli LOT Services. Stało się to 28 grudnia 2010 r. Wnuczka z córką połączyły swoje siły, tworząc nową firmę LS Airport Services - jej właścicielem jest skarb państwa.
Kolejną spółką-córką, której pozbył się LOT, był dostarczający m.in. posiłki do samolotów LOT Catering. W 2010 r. miał 2,5 mln zł strat, ale to mimo wszystko dobra spółka. LOT zaczął ją restrukturyzować. Nie dokończył zadania. W styczniu 2010 r. LOT Catering kupił Regionalny Fundusz Gospodarczy za 34 mln zł.
Ministerstwo Skarbu chwaliło się, że ta transakcje to początek restrukturyzacji LOT-u.
Regionalny Fundusz Gospodarczy jest państwową spółką. Odziedziczył część majątku sprywatyzowanej Huty Częstochowa, której ukraiński inwestor ISD nie chciał - m.in. wybudowane jeszcze w PRL ośrodki wczasowe. Fundusz przejął także długi huty. Miał je spłacić, wyprzedając majątek, ale okazało się, że może być też aktywnym inwestorem. Zanim kupił spółkę-córkę LOT-u, dostał 30 proc. jego akcji i pożyczył przewoźnikowi 100 mln zł.
Podatnicy zrzucili się na samoloty
Dzięki tym transakcjom LOT dostał w trudnym momencie 234 mln zł. Minister skarbu kupił spółkę robiącą kanapki dla pasażerów oraz przewożącą bagaże na lotniskach - uznał je za tak ważne dla państwa, że zapłacił te pieniądze, aby nie wypuszczać ich z rąk.
Co się stało z tymi pieniędzmi? - Znaczącą część ze 198,6 mln zł ze sprzedaży LOT Services wykorzystaliśmy na wykup czterech samolotów Embraer 145 po skończeniu umów leasingowych i na zaliczki na samoloty Embraer 195 - tłumaczy "Gazecie" Zbigniew Mazur, obecny wiceprezes LOT-u ds. finansowych.
Resort skarbu przekonuje, że transakcja nie była pomocą publiczną, więc nie powinniśmy mieć problemu z Komisją Europejską, którą mają na karku Węgrzy i Czesi za wspieranie swoich linii lotniczych.
Od lat mają kłopoty finansowe. Nie były przygotowane na wejście do Unii Europejskiej i otwarcie nieba w Europie. W 2005 r. LOT miał niemal 44-proc. udział w polskim rynku, pięć lat później - 29-proc. Potężne straty poniósł w czasie pierwszej fali obecnego kryzysu. Najpierw w linie lotnicze uderzyły wysokie ceny paliwa, później światowa recesja, która zniechęciła pasażerów do latania. W rezultacie w 2008 r. polski przewoźnik miał 732 mln zł strat.
- Zarząd mówił, że potrzebna jest dalsza bolesna restrukturyzacja. Związkowcy protestowali. Mówili, że przecież skarb państwa i tak będzie musiał sypnąć groszem - opowiada były pracownik LOT-u. - I okazało się, że to oni mieli rację.
Resort skarbu zdecydował się przyjść LOT-owi z pomocą w 2010 r. Teoretycznie najprostszą drogą było dokapitalizowanie firmy gotówką bądź udzielenie pożyczki. Tak robiły ze swoimi liniami lotniczymi rządy Czech, Węgier czy Katalonii. Ale Komisja Europejska wszczęła postępowanie w sprawie niedozwolonej pomocy publicznej. Bruksela - zgodnie z unijnymi traktatami - pilnuje, by rządy nie zakłócały konkurencji na rynku, pompując pieniądze w rozmaite firmy z politycznych pobudek. Komisja być może zgodziłaby się na pomoc dla LOT-u, ale wymagałoby to negocjacji, a przede wszystkim przedstawienia klarownego planu restrukturyzacji i prywatyzacji firmy. Resort skarbu wybrał inne rozwiązanie.
Dzięki łańcuszkowi transakcji PLL LOT dostał od państwa 234 mln zł, sprzedając zbędne - według zarządu przewoźnika - aktywa. Chciał się pozbyć kilku spółek-córek, żeby zyskać gotówkę. Nie zorganizował jednak przetargu na ich sprzedaż, kupującym był skarb państwa.
Wnuczka przejmuje córkę, a państwo robi kanapki
LOT przez lata dochował się wielu spółek-córek. Jedną z nich jest LOT Services rozwożąca bagaże na lotniskach i sprzątająca samoloty. Firma była w całkiem niezłej kondycji finansowej. Jej klientem był nie tylko LOT - w 2010 r. wygrała duży przetarg na obsługę Lufthansy na warszawskim lotnisku.
- Z jej sprzedażą prywatnemu inwestorowi nie byłoby problemów - mówi nam menedżer pracujący niegdyś w Locie. Ale resort skarbu zdecydował inaczej.
LOT Services w kwietniu 2010 r. powołał do życia własną spółkę-córkę (to już wnuczka LOT-u) LOT Cargo. Ta malutka spółeczka ze 100 tys. zł kapitału nie prowadziła żadnej działalności. Ale w grudniu 2010 r. wyemitowała akcje warte 202 mln zł. Kupił je sam minister skarbu. Pieniądze wziął z Funduszu Restrukturyzacji Przedsiębiorców. To specjalny fundusz w ramach resortu skarbu, do którego trafiało 15 proc. wpływów z prywatyzacji (od tego roku już tylko 3 proc.).
Teoretycznie każdy przedsiębiorca, który popadł w tarapaty, mógłby ubiegać się o pomoc z Funduszu. Musiałby jednak spełnić bardzo surowe warunki - mieć program restrukturyzacji, wkład własny, a na pomoc musi się zgodzić Komisja Europejska. Tak mówi rozporządzenie, które wydał resort jeszcze w 2007 r.
Spółka LOT Cargo dostała 200 mln zł bez żadnego programu i wkładu własnego. Ministerstwo Skarbu twierdzi, że ustawa o zasadach wykonywania uprawnień skarbu państwa na takie działanie pozwala, bo transakcja nie była pomocą publiczną. Resort skarbu zapewnia też, że do transakcji nie ma zastrzeżeń Najwyższa Izba Kontroli, która co roku ocenia, jak są wydawane pieniądze z Funduszu Restrukturyzacji Przedsiębiorców.
LOT Cargo za 198 mln zł (z otrzymanych 202 mln) wykupił od PLL LOT, czyli swojej babci, swoją matkę - czyli LOT Services. Stało się to 28 grudnia 2010 r. Wnuczka z córką połączyły swoje siły, tworząc nową firmę LS Airport Services - jej właścicielem jest skarb państwa.
Kolejną spółką-córką, której pozbył się LOT, był dostarczający m.in. posiłki do samolotów LOT Catering. W 2010 r. miał 2,5 mln zł strat, ale to mimo wszystko dobra spółka. LOT zaczął ją restrukturyzować. Nie dokończył zadania. W styczniu 2010 r. LOT Catering kupił Regionalny Fundusz Gospodarczy za 34 mln zł.
Ministerstwo Skarbu chwaliło się, że ta transakcje to początek restrukturyzacji LOT-u.
Regionalny Fundusz Gospodarczy jest państwową spółką. Odziedziczył część majątku sprywatyzowanej Huty Częstochowa, której ukraiński inwestor ISD nie chciał - m.in. wybudowane jeszcze w PRL ośrodki wczasowe. Fundusz przejął także długi huty. Miał je spłacić, wyprzedając majątek, ale okazało się, że może być też aktywnym inwestorem. Zanim kupił spółkę-córkę LOT-u, dostał 30 proc. jego akcji i pożyczył przewoźnikowi 100 mln zł.
Podatnicy zrzucili się na samoloty
Dzięki tym transakcjom LOT dostał w trudnym momencie 234 mln zł. Minister skarbu kupił spółkę robiącą kanapki dla pasażerów oraz przewożącą bagaże na lotniskach - uznał je za tak ważne dla państwa, że zapłacił te pieniądze, aby nie wypuszczać ich z rąk.
Co się stało z tymi pieniędzmi? - Znaczącą część ze 198,6 mln zł ze sprzedaży LOT Services wykorzystaliśmy na wykup czterech samolotów Embraer 145 po skończeniu umów leasingowych i na zaliczki na samoloty Embraer 195 - tłumaczy "Gazecie" Zbigniew Mazur, obecny wiceprezes LOT-u ds. finansowych.
Resort skarbu przekonuje, że transakcja nie była pomocą publiczną, więc nie powinniśmy mieć problemu z Komisją Europejską, którą mają na karku Węgrzy i Czesi za wspieranie swoich linii lotniczych.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz