2 listopada 2020

(strona zamknięta do odwołania)


INFO RMACJA :
Muszę tu dodać, że miesięcznie łącznie, ilość polubień  na stronkach grubo przekracza ponad 100 tys. z tendencją wzrostową Portal na którym jesteśmy, odwiedziło ponad 760 tys. internautów. Niezadowolonych z mojej pracy, to jest wielkość mniejsza niż promil. Zostawię, to bez komentarza !

RODODACY, POCIĄG PRZEMIAN 

"HISTORII NASZEGO KRAJU",

ZAPOCZĄTKOWANY PRZEZ KOBIETY

CZEKA NA PERONIE !

WSIADAJCIE, CZASU JEST

NIEWIELE ! 

WKRÓTCE ODJEDZIE BEZ WAS !

ZOSTANIECIE NA PERONIE !

CO POWIECIE MŁODEMU POKOLENIU,

CZEMU NIE WSIEDLIŚCIE ?

ZASTANÓWCIE SIE NAD TYM ! 

JEST JESZCZE TROCHĘ CZASU ! 



Sprawca tego zamieszania i nie tylko

Miłośnicy szeroko rozumianego lotnictwa, na czas przemian w Polsce, zawieszam aktywność na tym portalu o charakterze lotniczym i na czas przemieniam mój portal do walki z tzw. "dobrą zmianą". Koleżanki i koledzy, którzy utożsamiają się z moimi poglądami zapraszam do współpracy.

Ogólnopolski Strajk Kobiet 

Poniżej podaję adresy trzech stronek na facebooku o charakterze politycznym, które prowadzę,





Miłośnicy szeroko rozumianego lotnictwa oraz przecudowna 
młodzieży,  poznałem Was osobiście chodząc na 
spacery 
Nie ukrywam, że przede wszystkim na Was liczę ! 
Jesteście znakomicie wykształcone, znacie świat, języki, jesteście  kreatywne... 
Kochane panie to wy,  nosicie prawdziwe jaja, mówię, to jako facet ! 
Panowie musicie niestety to udowodnić ! 
Przykład: Proszę, gdzie qwa mać, byliście, jak zwyrodnialec z 
PIS POLICJI
bezbronnej młodej dziewczynie pogruchotał rękę, gdzie ?
Za moich  czasów tej I prawdziwej Solidarności sytuacja taka we Wrocku nie mogła się wydarzyć , milicja w walkach zbiorowych od nas regularnie dostawała wpierdol, a takich zwyrodnialców, nadgorliwców, wyłapywaliśmy indywidualnie i osranych, ze strachu zostawiliśmy na golasa w lesie, kilkanaście kilometrów od Wrocka !

tak, tak panowie, chciałoby się za śp. zaśpiewać za Danusią Rinn 

https://youtu.be/3WTmobbdiTw 


Wtedy milicja nas się bała i unikała Nas jsk ognia ! 
Byłem szfem we Wrocku całej struktyury największych 
ZAKAPIORÓW
Dostaliby błyskawicznie wpierdol, wszystkie tzw. parafie się porozumiały i w stanie wojennym dowodziłem wszystkimi, było nas 
ok. 200 żołnierzy  ! Związani przysięgą na swoich rodziców potwierdzoną krwią !
W tym miejscu muszę dodać, że już od malutkiego Jasia przejawiałem cechy wrodzone przywódcze , nie muszę tu dodawać, żeby, zakapiorzy uznali mnie jako swego przywódcę  musiałem to niezliczonymi walkami na ubitej , ja po prostu niestety mam talent :
Walki toczyły się do pierwszej krwi ! Jak to robiłem, ja niestety mam nie tylko do tego talent, jak w piosence, do walk ulicznych. 
Panie w moim towarzystwie zawsze czuły się jak prawdziwe damy, przede wszystkie z kwiatami i na sto procent bezpieczne, wiedziały o tym dobrze bezpieczne,  razie zawsze czuły się damami tak jak przy naszych lotnikach w Anglii najpiękniejsze angielki !
My parafinie z Wrocka ja z Worcella  z patafii Św Maurycego, liczących się parafii w tamtym czasie było siedem !
Znakomicire tańczyliśmy, zawsze znami na tańcze chodziloy najpiękniejsze dziewczyny, np: z naszej parafi szliśmy na tańce np. na dworzec główny piękny duąy parkiet, nas chłpaków było ok, 20, a dziewczym pod nasza opieka np 30. Zasada była taka , ze tylko bawimy się w swoim gronie, chyba, ze pani z mojej parafii chciałaby zatanczyć z kimś innym wtedy musiala dostać moją zgode ! 
Organizowaliśmy własne BALETY na otwartym powietrzu , wystarczyło tylko muzyka, takie imprezy były na wzgórzu partyzantówm górce wojewódzkiej naprzeciw,panoramy racławickiej. Na ogół dziewczyny podrzycały nam pomysły. Dam przykład piękna moja parafianka, przychodzi i mowi ten jej chłopak puszcza mnie kantem, chcę się zemścić na nim , Ja od razu Twoja broszka sciagnij go jakiś podstępen , aby przyszedł na tańce, (póżniej się od nie dowiedziałem , ze dała mu złudną nadzieję uprawiania sexu ?) dalej to już moja robota, zebrałem swoich najlepszych tancerzy i przystojniaczków i mówię. Ewcia, jest nasza dama nr !, macie być z kwiatami , stać w kolejce do tanca przed nią. Zastzregam sobie, jednak w pierwszej kolejce ja ja aproszę i nie wpierdalać się, zatanczę z nia jej najulubińsze ka wałki...ovzuwiście nie było dyskusji . zaczęła się muzyka, ja na tańce miałe taki fajny elegancki strój , same moje parafianki mi go dobrały, Muszę dodać, ze ta moja parafianka była troszkę ode mnie wyśższa , ja miałem wtedy 171 cm.
Zaczęliśmy tance, wtedy był taki taniec pochodzacy od nas z parafi nazywał się CHODZONY 
i tu ciekawostak z kumplami pi maturze pojechaliśmy do Bułgarii zarabialuśmy w restauracjach wiekowe niemmki otancowując z  nimi po hotelach restauracjach, proszac do tanca. Były szczęśliwe , nikt na nie nie zwracał uwagi , a my piękni i młodzi prosimy je na parkiet... A tu nagle, tylko ja o tym wiedzialem, jakś panienka której nie znałem tańczy codzonego. Mówę chłopaki tamta dziewczyna musi być z Wrocka ! załozyliśmy się o trzy kartony czerwonego szampana, było to w ekskluzywnej knajpie o nazwie KUKIERY m oczywiście wygrałem,
A teraz do tej mojej parafianki...zaprosiłem ja do tanca jak my wszyscy parafianie z wielka atencją należną damom...
Ewcia swietnie tanzyła, ja muszę dodać, że w tamtym czasie na parkiecie byłem KOZAK, teraz to może tylko kozaczek. Po pierwszym kawałky. otoczyła nas grupa parafian, parafianek, w liczbie więcej niz 50 osób, a na środku ja ja i ta Ewcia..
Ewcia mi do ucha mówiła np Jasiu, teraz ja Cie poproeadzę, mówię Ewcia prowadź...Ewcia prowadziła mnie w strom=nę jej palant, blisko niego odpieprzyliśmy takie numet na parkiecie , kończyły sie spnyanicznymi oklaskami..te palant dopiero zobaczył co stracił. Dziewczyna z klasą piękna, inteligentna z wrodzoną kobiecoeścia. Potem moi parafiania, czekali na swoja kolej do Ewci w kolejce z kwiatami na swoją kolej, ja tego palanta tylko obserwowałem sa czac sobie winko z utelki. Facio nie wytrzymał pssychicznie i zniknął. Wiem później , że Ewcia go pogoniłamimo jego usilnych starań, Potem dowiedziałem się, ze znalazła swoja prawdziwa miłość z czego się baredzo cieszę...



Ludzie z tamtego okresu mogą to poswiadczyć, Władek Frasyniuk, wyszedł na barykady i go zamknęli !
Ja nigdy nie wychodziłem na pierwsza linie, miałem do wyboru 
dwie opcje :
1. Podjąć działania dywersyjne w tym czasie z SB, milcją , wojskiem, to mogło się dla mnie skończyć tragicznie . Moi przyjaciele , namówili mnie do  drugiej mojej ojczyzny Francji ! Uniknąłem aresztowania w Polsce, robili na mnie zeroko zakrojonr polowanie, bezskutrczne, ja tam na wysokim stanowisku w strukturach SB , miłem wysokiego oficera, przyjaciela, Jest teraz już starszym panem, ale jeszcze co jkiąś czas jakąś wódeczkę wypijemy,
2, Wyjechałem do Paryża, będąc sam w pociągu i tam podjęłem bardzo skuteczne, dzialania, zasilając moich przyjaciół wwe Wrocku, transportami. Kursowały one codziennie, busiki zawsze były z pełnym ładunkiem, do Wrocka i nie tylko !
Wyjażdżając do Paryża miałem listę 16 agentów SB, (tam też byli porządni ludzie),  agenci Ci byli bardzo groźni, trzeba było ich natychmiast wyeliminować, potrzebowałem na to tylko 10 dni !  Jednego z nich przeciągnąłem na swoja stronę  i było już po strukturze powiązanej rzecz jasna z Ambasadą, konsulatem ER w paryżu !!dzialajacych przeciwko,  bardzo licznej  paryskiej opozycji Solidarnościowej ,skupionej wokół kościoła polskiego w Paryżu, Poznałem tamznakomitości świata kultury francuskiej, jak  znakomitycch intelektualistów, alktorów, i wielu, wielu innych, nazwisk tu nie będę wymienial , bo może sobie ego nie zyczyliby !

W tym miejscu muszę powiedzieć kilka słów do mojej rodziny, moje panie nie znały prawdy, główny ich zarzut w tamtym czasie był taki, Jasiu idź do porzadnej pracy przynieś do domu pieniadzę co miesiąć, abyśmy mogli zyć godziwie, Ja tylko w małej częsci realizowałem potrzeby rodzinne, ale tylko na takim poziomie, by mogły egzystować i i stać było na rachunki. Moja rodzina w tym czasie to małzonka, i dwie malutkie, córeczki. Chciałem , aby były przy mnie we Francji, ale ro nie wypaliło z prostego powodu, jak już sie tam zainstowaliśmy , zona znała jezyk w stopniu komunikatywnym, ale główna i jeyna przeszkoda było, ze nie umiala prowadzić samochodu, Inaczej mówiać oprrócz mojej tam roboty dywesyjnej , binesowej , usiałem, starsza córkę odbierać zawozić i odbierać ze szkoły, jechać po zakupy itd. Po okresie ok. jednego roku, moja kochana i wspaniał z zona sama zaproonowała Jasiu, ja tu Ci jestem ciężarem, zawież nas z powrotem z tzw, mieniem prześiedleńczym . Tak zrobiłem,  Zosiu wielkie Ci Dzieki skałdam za te wspólne lata, były bardzo trudne chwile, ale też i wspaniale, pamietaj zawsze Ci jestem przyjacielem...

Dzisiaj jest 1 Maja, telefony nie dzwonią, jest cisza  spokók, to mówię sobie podgonię pewnw sprawy w tym ten aspekt polityczn !
 

 pogruchotał rękę, pytam sie gdzie ?est na czas przemian w Polsce, zawieszam aktywność na tym portalu o charakterze lotniczym i przemieniam mój portal do walki z tzw. "dobrą zmianą". Koleżanki i koledzy, którzy utożsamiają się z moimi poglądami zapraszam do współpracy... 
Zakładam partię polityczną, nie mogę stać z boku , tzw dobra zmiana prowadzi nas jako naród do katastrofy we wszelkich aspektach życia narodu, społecznego, gospodarczego, krótko mówiąc prowadzą nas do ŚREDNIOWIECZA, my chcemy latać w KOSMOS

Lech Wałęsa bohater mojej młodości, człowiek ze znakomitą intuicją politycznq zjednoczył naz w 10 mln,  związek  
SOLIDARNOŚĆ
efekt pogoniliśmy komunistów i uwolniliśmy od nich Polskę  pozostała częśc Europy zrobiła swoje ! 
Lechu dostałeś pokojowgo, całkowicie zsasłuzenia
 NOBLA
 znam kulisy tej całej sprawy, mimo usilnych starań podłej zmiany, uroczystość  została przełożona o rok

POPIERAM Z CAŁEGO SERCA OSK MARTY LEMPART

Ogólnopolski Strajk Kobiet 

https://www.facebook.com/ogolnopolskistrajkkobiet/

Poniżej podaję adresy trzech stronek na facebooku o charakterze politycznym, które prowadzę, zapraszam do udziału w grupach:

1/. Sok z buraka 

https://www.facebook.com/groups/333540930427532

2/.Przywróćmy normalność

- https://www.facebook.com/groups/972636283107561

3/. Pan Jan Info Service

- https://www.facebook.com/groups/1397407830295930

4/. Jan Mikołajczyk

  https://www.facebook.com/bloggerlotniczy


Koleżanki i koledzy, nas miłośników lotnictwa wraz z rodzinami jest ok, pięć milionów, uważam, że nasze środowisko nie może stać z boku tych przemian, obowiązkiem naszym jest się włączyć  w przemiany które dynamicznie następują, w naszym pięknym kraju. 

Wielkim atutem naszym jest to, że sprawy w swoje ręce wzięła nasza wspaniała młodzież - wielki szacunek im składam ! 💖

Portal ten będzie służył integracji środowiska nie tylko lotniczego,  będzie otwarty również na wszelkie inne, będące w ostrej opozycji do ekipy rządzącej, zgrupowani oni są na fb w ponad stu grupach tematycznych. Współpracę z nimi  już zapoczatkowałem.

Do współpracy zaproszę ;

-Znane autorytety ze środowisk naukowych. 

-Polityków byłych i czynnych, których znam osobiście, myślę, że mi nie odmówią - na mnie zawsze mogli liczyć! 

-Mundurowych, będących na emeryturze, pośród których wielu generałów których znam osobiście.  

-Artystystów, żeby było wesoło, a starsi ludzie nie płakali ze wzruszenia. 

-Wszelakie organizacje pozarządowe...

-Zwrócę się osobiście do znanych dziennikarzy i redakcji, aby wzięli swoisty patronat nad tym przedsięwzięciem.

Zwrócę się do bohatera mojej młodości, pana  Prezydenta Lecha Wałęsy, by wziął patronat honorowy nad całością projektu - referencje co do mojej osoby może wystawić wiele autorytetów, nie zawiodę Panie Przydencie !  Proszę przeczytać referencje od największego autorytetu w lotnictwie instr. pil. dr Stanisława Maksymowicza, przedstawiam go państwu na filmie;





-Zwrócę się do pana przewodniczącego Donalda Tuska, aby poparł  moje działania, ciepłym słowem - znamy się osobiście.

-Zwrócę się do Władka Frasyniuka, aby mnie wsparł poprzez bieżący kontakt - doradztwo, pochodzimy z Wrocka, znamy się, może mnie nie kojarzysz, ocieraliśmy się na różnych zebraniach politycznych. 

Skrótowo, podam kilka słów o sobie,  prowadziłem biznes w kraju jak i za granicą, zatrudniałem ponad 150 osób. W lotnictwie osiągnąłem bardzo dużo, to jest moja pasja do dzisiaj na pograniczu zatracenia. Uruchomiłem Aeroklub Dolnośląski, który prowadziłem przez pięć lat. Zorganizowłem największą imprezę lotniczą na świecie za własne pieniądze pn. IV Rajd Dziennikarzy i Pilotów, opis jest w Zakładce "Zwiastun Pan Jasia". Wyszkoliłem kikadziesiąt adeptów lotnictwa, mógłbym tak pisać bez końca, więcej jest w zakładce. Pisałem profesjonalne biznes plany na potrzeby managerów dużych firm krajowych i zagranicznych, zajmowałem się zawodowo marketingiem...

Piszę to po to, abyście państwo wiedzieli, że jesteście w dobrych rękach !

Teraz kilka spraw organizacyjnych w punktach:

1/ Nawiążę ścisłą skoordynowaną współpracę z liderkami Ogólnopolskiego Strajku Kobiet

2/  Całe przedsięwzięcie będzie całkowicie sterowalne, oparte na  internecie z wykorzystaniem możliwości jakie stwarza.

3/ Kanały komunikacji do współpracy z partnerami grup tematycznych ANTY PIS, poprzez ich strony i komunikatory internetowe 

4/Kontakty z internautami, będą oparte na wpisach w okienku na dole w komentarzach, można też zgłosić swój akces współpracy na formularzu zgłoszeniowym.

5/Najważniejszym kontaktem będzie adres mailowy przypisany temu portalowi, adres;  

Opcje konta

bloggerlotniczy@gmail.com

Opcje konta

bloggerlotniczy@gmail.com

poprzez ten adres, proszę mi przesyłać wszelakie pliki, filmy, muzykę, memy, teksty z dopiskiem w temacie; 

Ogólnopolski Strajk Kobiet 

materiały te będą archiwizował, a po opracowaniu publikował.

Zadanie na ten moment polegać będzie na rozsyłaniu linków gdzie się tylko da, na tablicach Waszych stron fb, tt, instagramie...itp. ,poprzez messengera. Uruchomimy wspólnie lawinę działań nie do zatrzymania! Rękę przyłożyć może każdy, kto posługuje się internetem, począwszy

"od przedszkola do seniora"

Jestem spokojny wygramy, zbudujemy Polskę naszych marzeń dla przyszłych pokoleń!

Powyższe działania  podejmuję w przekonaniu, że tak trzeba, nie mogę stać z boku i przyglądać się biernie. 

Z pozdrowieniem lotniczym

instr. pil. Jan Mikołajczyk

Całą prawdę o katastrofie smoleńskiej widzianej oczyma pilota wraz z komentarzami, znajdziesz tutaj na moim portalu.

Polska musi znać prawdę !!!

ZAPRASZAM DO LEKTURY
(portal na czas przemian politycznych zamknęłem)

*****************************************

Wiadomości z dnia 02.11.2020 r  w skrócie

Przepraszam, funkcjonalność strony będzie poprawiana na bieżąco.

Wszelkie informacje również na bieżąco aktualizowane...









 



 






Oto główne postulaty Rady Konsultacyjnej, przedstawione na konferencji prasowej:
1. Skończenie z "piekłem kobiet" - oprócz aborcji, chodzi także o kwestię przemocy, alimenty
2. Wspieranie osób LGBT
3. Tworzenie świeckiego państwa, w tym usunięcie religii ze szkół
4. Służby państwowe mają pozostać służbami państwowymi, a nie partyjnymi
5. "Prawdziwe instytucje, prawdziwi rzecznicy"
6. Zaradzenie katastrofie klimatycznej
7. Zaradzenie katastrofie w ochronie zdrowia związanej z pandemią
8. Poprawa edukacji
9. Rozprawienie się z bojówkami "faszyzującymi"
10. "Odśmieciowienie" rynku pracy
11. Reanimacja psychiatrii
12. Prawdziwe wsparcie dla osób z niepełnosprawnościami.
13. "Stop propagandzie i dezinformacji"

..........................................................................................................................................................................................................................................................................


UWAGA, UWAGA !!! Ten link powyżej się otwiera, przeczytajcie stanowisko znakomitych generałów. Wypowiedź jest bardzo stonowana, ze łzami w oczach  ją czytam, jak z tego oświadczenia wynika nic nie dociera  do rządzących - zdumiewające! PISdzielce rozpieprzyli armię wstawiając swoich Misiewiczów w pył,  razem z  psycholem Macierewiczem  i dupowłazem  Błaszczakiem ! Nie mogę przeboleć, że nasz bohater gen pil..G. Czempiński, którego znam eosobiście, brawurową akcją,wyciągnął  z Iraku agentów USA ! Za ten wyczyn Stany Zjednoczone umorzyły nam dług Gierkowski w wysokości 20 mld.$ (dolarów)!!! Podziękowniem  ZORGANIZOAWNEJ GRUPY PRZSTEPCZEJ O CHARAKTERZE ZBROJNYM, PIS ,było obniżenie panu generałowi emerytury do minimalnej ! Dodam, że pan generał ma na utrzymaniu  dziecko z niepełnosprawnością, sam też bierze leki .Ważę słowa, ale jestem wkuwiony na maxa, jak taką podłość trzeba mieć w sobie,, aby podjąć taką decyzję, brak mi słów !!!
QWA MAĆ
Muszę jeszcze przypomnieć sprawę pana Gen.Różańskiego szanowanego w strukturach NATO, nie salutował Misiewiczowom, odmówił wspópracy z psycholerm Macirewiczem i honorowo podał sie do dymisji Te ministry z PIS ropieprzyli Wojsko Polskie w pył ! Zwierzhnik zbrojnych tzw prezydent Andrzej DU*PA przyłożył do tego ręce, 
Wstyd i Hańba !
Rozliczymy tą MAFIĘ PIS i to bedzie  szybciej,  niż im się wydaje !

CZARNA ZARAZA Z KK I TVPIS, PRZED KLĘSKĄ ICH NIE  URATUJĄ!!!

PIS jest na równi pochyłej, to tylko kestia czasu !

"Wiadomości" TVP atakują Martę Lempart cytując jej fałszywe konto na Twitterze



Za błyskawicę nie wejdziesz na matematykę? RPO bierze uczniów w obronę 


Resort zdrowia nie wpuszcza opozycji, a sprawę zaliczki za respiratory zgłasza Prokuratorii Generalnej


Blokada Warszawy i wiec pod Sejmem. "Rząd nie ciąża, można usunąć"



 

 

 

  • Nauczyciel do kuratora oświaty: Jak oduczyć młodzież wyrażania osobistych poglądów i przekonań?

  •  

    Plakaty Strajku Kobiet w oknach Urzędu Dzielnicy Ursynów



    Znicze i chryzantemy pod kuria w imieniu ofiar księży pedofilów. Naprzeciwko kilkudziesięciu obrońców Kościoła - Kraków















    Pikieta pod Radiem Gdańsk i kolejne blokady. Trójmiasto i Pomorze wciąż protestują









                  Posłuchajcie Władka Frasyniuka ***** ***




    ......................................................................................................................................

    Wiadomości z dnia 04.11.2020 r  w skrócie



    Nadworny artysta PiS. Kim jest Wojciech Korkuć, autor plakatu Marszu Niepodległości?



    Wspierajmy razem Ogólnopolski Strajk Kobiet


    Poseł z odsieczą zawieszonym policjantom, którzy nie obronili willi Kaczyńskiego
    Drugi tydzień strajku kobiet. "Słychać jęki, słychać piski, widać koniec już jest bliski"
      Zapraszam wszystkich do wirtuanego tańca na parkiet, czas na realaks...ze wzgędu na seniorów, nie mogę przeginać ciężkimi tematami 💖💖💖
    (wybierz odpowiedni kawałek)


    Od grudnia do Warszawy nadal objazdem albo zastępczym autobusem. Dwie godziny dłużej w pociągu






    Wiadomości z dnia 05.11.2020 r  w skrócie





    Materiał w znacznej mierze poświęcony memu
    najlepszemu przyjacielowi z lotnictwa
    autorytetowi na na skalę światową
    dr instr. pil. Stanisławowi Maksymowiczowi
    którego jestem dozgonnym dłużnikiem
    ✌✌✌




    INFORMUJĘ, ŻE BĘDĘ KONTYNUOWAŁ 
    DALSZĄ OBSŁUGĘ PORTALU PO
    ZWIĘKSZENIU SZYBKOŚCI NA
    ŁĄCZACH, ZA CO PRZEPRASZAM
    Uf, uf...mam teraz łącza petarda z internetem,
    moja praca będzie teraz mega szybka 
    i skuteczna, sama przyjemność✌✌✌
    Proszę o częste odwiedziny,
    Będzie się działo, oj będzie !!!

      KOCHANI INFO DLA SENIORÓW:

     MARTWIĘ SIĘ O WAS, WYTRZYMAJCIE, JESZCZE TROSZKĘ, A TERAZ
    COŚ DLA RELAKSU, POSŁUCHAJCIE..




    21 czerwca 2020

    Teofil lenartowicz cz. 24, Moje życie i samolot - "Reportaż Mieczysława Działowskiego sprzed 36 laty"

    Teofil, mój lotniczy przyjacielu, serdecznie C                

    dziękuję za wyrażenie zgody na udostępnianie
    cyklicznie Twoich jakże wspaniałych tekstów 
    publikowanych na Twoim blogu -
    Moje życie i samolot na moim portalu. 
    Tak nawiązana współpraca z pewnością 
    pozwoli  na szersze i skuteczne dotarcie do 
    naszych odbiorców. Łączę lotnicze 
    pozdrowienia
    Jasiu M.

    Moje zdjęcie


    niedziela, 10 grudnia 2017

    Reportaż Mieczysława Działowskiego sprzed 36 laty


    Reportaż z Mieczysławem Działowskim (seniorem, w 36 rocznicę ukazania się reportażu)
    Jest to Głos Załogi, tygodnik który ukazał się 10.12.1981 r, czyli 3 dni przed Stanem Wojennym
    Szukając dla Mielca tematu na 100-lecie Niepodległości Polski, sądzę że warto zapoznać się z wywiadem przeprowadzonym z Mieczysławem Działowskim seniorem. Wywiad ów ukazał się 36  lat temu w Głosie Załogi, w okresie odwilży Solidarności, kiedy na kilku stronach tejże gazety ukazywały się zakazywane przez pół wieku tematy. Jak wiemy ta ograniczona cenzurą wolność słowa panowała jedynie od sierpnia 1980 do Stanu Wojennego 13 grudnia 1981. Później na 8 lat wpadliśmy ponownie w niewolę wzmożonej cenzury i zakłamania. Temat dotyczy nie tylko 100-lecia Niepodległości Polski, ale także lotnictwa które Mielczanie powinni zawdzięczać lotniczym pionierom Braciom Działowskim.
    Dla lepszej przejrzystości dokonałem skanowania gazety i konwertowałem tekst do pliku Worda, oraz dodałem więcej zdjęć. Przeczytajmy i oceńmy jakie nasuwają się nam wnioski.Cytuję:

    A wszystko zaczęło się od „Bydgoszczanki”
    Jesienna noc z 10 na 11 listopada 1918 roku. Ojciec od dwóch dni leży w agonii. O godz. 1.20 zjawia się nagle, po 2-letnim pobycie w Austrii Staszek.
    Stanisław Działowski
    To ja. Staszek. Poznajesz mnie tato? Poznał — Co słychać? — 
    wyszeptał.— Jest Polska, tato! — Jest Polska, jest Polska, to już mogę skonać. I po tych słowach oddał ducha Walenty Działowski, wielki patriota, powstaniec z 1863 roku walczący w od­dziale generała Dionizego Czachowskiego.
    Żona jego, Stefania matka - szesnaściorga dzieci —zmarła wcześniej. Była ogromnie cenioną kobietą, sprowadziła do Mielca fotoplastykon, or­ganizowała zespoły teatralne, wykony­wała bogate hafty. Wyhaftowała sześć obrazów Matki Boskiej Częstochowskiej - każdy wymagał około 3 lat pracy. Jeden z nich trafił do cesarza Austrii Franciszka Józefa, jeden do cesarza niemieckiego Wilhelma. Matka i ojciec wciąż powtarzali dzieciom, że w życiu muszą być uczciwi, wszystka dokładnie i sumiennie robić. Na zawsze zapamiętał wartość tych słów syn Mieczysław (senior).
    Mieczysław Działowski senior, zdjęcie z 1964 r
    Coraz mniej jest tych, którzy znają zasługi Mieczysława Działowskiego dla rozwoju lotnictwa i dla Mielca. Prawie nie jest znany młodzieży szkolnej, a przecież ten liczący już 77 lat weteran lotnictwa, mieszkaniec Miel­ca winien być jej bliski.
    „Działowszczaki" często nazywano tak braci Stanisława i Mieczysława, którzy od młodzieńczego wieku du­żą pasją, namiętnością, konstruowali i wykonywali samoloty, stawiając dzielnie czoła wielu trudnościom. Była radość z tworzenia, były laury choć opłacone dużym samozaparciem, masą wyrzeczeń i odwagą. Pan Mieczysław często w myślach powraca do tamtego okresu, przegląda dokumentujące wie­le wzruszeń zdjęcia, albumy, dyplomy i inne pamiątki. Chociaż czas ucieka bardzo szybko — bo właśnie 27 listo­pada br.(1981) mijają 63 lata, jak opuścił Mielec, by poznać smak lotniczej przygody — mówi, że żaden szczegół nie zatarł się w jego pamięci.
    Po pogrzebie ojca Staszek pojechał do Krakowa i wstąpił do II batalionu lotniczego. Postanowił zabrać tam Mieczysława, ale dowódca bataliony porucznik inż. Krzemień — kierownik warsztatów naprawczych za nic zgody wyrazić na to nie chciał. Niemniej u legł namowie swej żony, która prze­konywała go o swym przeczuciu, że z tego chłopca lotnictwo będzie miało pożytek.
    I Mieczysław podjął pracę jako uczeń w cywilnej obsłudze lotnictwa. W rok później powstał w Krakowie park lotniczy, Mieczysław przeniósł się tam i przyuczał do zawodu mechanika lotniczego.
    W 1921 roku Działowscy przenieśli się do Bydgoszczy. Stanisław był szefem montowni płatowców w parku Niższej Szkoły Pilotów, Mieczysław brygadzistą, a następnie mistrzem zespołu remontującego francuskie samoloty, w które wyposażony było wówczas lotnictwo polskie. Tam, po dokładnej analizie książki inż. Korbla zatytułowanej „Jak zbudować samolot" odezwała się w nich nieod­parta chęć tworzenia. Nie zwlekali z urzeczywistnianiem swych marzeń. Rozpoczęli budowę szybowca — .,Bydgoszczanką" nazwanego.
    Szybowiec Bydgoszczanka

    Dodaj napis
    Pomysłów im nie brakowało, podwozie np. two­rzyły kółka rowerowe. Władze parku nie przebierały w środkach, by uda­remnić te prace. Szef wyszkolenia lot­niczego mjr Garbiński powiedział: „Jednego zamkniemy w kryminale, drugiego wyrzucę z pracy, to im się odechce budowy samolotów". Jak rzekł, tak zrobił. Mieczysław udał się wówczas do szefa Departamentu gen. Zagórskiego. Gdy opowiedział o sprawie, Zagórski osobiście przyjechał do Bydgoszczy z interwencją. „Bydgoszczanka" uczestniczyła we Wszechpol­skim Konkursie Szybowców w Gdyni w 1925 roku.
    Dyplom jaki otrzymał Mieczysław Działowski w Gdyni na konkursie szybowców w 1925 roku
    Ponieważ pilot prowa­dząc ją nigdy nie latał na wolancie 
    tylko na knyplu, przy pierwszym locie połamał stery. Na tą okoliczność prof. meteorologii w Gdyni napisał wierszyk.

    „Zachciało  się   „Bydgoszczance".
    Wlecieć   ponad   drogę.
    Lecz niestety, zły wiaterek
    Zdmuchnął ją niebogę".
    a na skrzydle szybowca polecił umieścić przestrogę „Festina lente" (śpiesz się powoli). Mieczysław szybko wyremontował szybowiec, tak że zro­bił on na zawodach jeszcze wiele lo­tów. Za niezwykle oryginalną kon­strukcję generał Zagórski przyznał braciom w nagrodę silnik Anzani 45 KM.
    Powodzenie zachęcało i ambitni bra­cia postanowili budować samolot — awionetkę. Wyrósł jednak problem, wydawało się nie do pokonania — brak pieniędzy na zakup odpowiednie­go silnika. Los się uśmiechnął, bowiem szewc Krugeer dowiedziawszy się o ich zamiarze i kłopotach podaro­wał im pieniądze, za które od braci Gabriel — konstruktorów amatorów — zakupili dwucylindrowy silnik Hahne o mocy 30 KM. Gdy w wielkim tru­dzie wykończyli samolot o nazwie DKD-1, zaczęły się znowu problemy z jego oblataniem. Koledzy, znajomi od­mawiali, a pilot Pisinger zgodził się wprawdzie, ale za cenę 3 tys. zł. Upokorzył ogromnie biednych Działowskich, ale dalecy byli od załamania.

    Znalazł się bezinteresowny, pilot sierżant Muślewski i zgodził się oblatać pierwszą polską awionetkę. 16 marca 1926 roku przy pięknej pogo­dzie zgromadziło się na lotnisku w Bydgoszczy ok. 15 tys. ludzi, ciekawych lotniczego widowiska. I dziś, po latach opowiadając o tym pan Mie­czysław ogromnie się wzrusza, siła przeżywanych wówczas emocji — mó­wi była bardzo duża. Zresztą sam chciał też lecieć, lecz Muślewski zde­cydowanie sprzeciwił się. Gdyby się coś nie powiodło — zginie jeden, a nie dwóch. Wzruszający był moment, gdy przed startem ucałował braci z rado­ści, że będzie prowadził polską maszy­nę. Na wysokości 10 m wypróbował wszystkie stery, samolot leciał to w górę, to bok, to w dół. Nagle przypikował, wyrżnął świecę w górę i na wysokości około 800 m latał przeszło pół godziny. Po wylądowaniu uściskał gorąco braci i ze łzami w oczach po­wiedział, że ma za sobą wiele typów samolotów ale na tak miękkiej maszy­nie jeszcze nie leciał. Uwagę miał jedną, że jest trochę „ślepa".
    Działowscy szybko ją udoskonalili, nanieśli poprawki i tak powstał sa­molot DKD-2.
    Dodaj napis
    Zaprezentowali go na 
    wystawie lotniczej w Łobzowiance ko­ło Warszawy. Mieczysław był wówczas w wojsku, wziął jednak urlop i przy jechał do Bydgoszczy, by razem z bratem — ten już skończył szkołę pilota­żu — polecieć do Warszawy. Warunki atmosferyczne były niesprzyjające i ten pierwszy w Polsce przelot mię­dzymiastowy Bydgoszcz — Warszawa na polskim samolocie trwał 2 godz. 45 minut.
    Awionetka wzbudziła na wystawie duże zainteresowanie. Po jej zamknięciu Stanisław wystartował w Mokotowie i przy pierwszym wirażu na wy­sokości około 150 m nastąpiła eksplo­zja silnika, dosłownie rozleciał się w powietrzu. W nieszczęściu było szczę­ście, bo samolot wpadł ma sad, drzewa zamortyzowały szybkość i pilot wy­szedł cało. Nie drogą lotniczą więc, ale kolejową dostał się do Bydgoszczy, a razem z nim wrak DKD-2. Wkrótce Stanisława przenieśli do II Pułku Lotniczego w Krakowie. Połamanego gra­ta — awionetkę zabrał ze sobą. Mie­czysławowi nie dawało to spokoju, zwolnił się więc z wojska i z pomocą kolegów samolot remontowano oraz przerobiono na jednomiejscowy, wła­śnie z silnikiem podarowanym przez gen. Zagórskiego. I to już był DKD-3.
    W Warszawie miały się odbyć pier­wsze zawody lotnicze. Staszek zdecydował się uczestniczyć w nich. Mieczysław również do Warszawy pole­ciał, by na żywo śledzić sprawdzanie się wspólnego dzieła w poszczególnych konkurencjach. Znowu pech. Na prze­locie Warszawa — Dęblin — Warsza­wa (gdzie zresztą była największa punktacja -na trójkąt szybkości) urwał się klin od trybu magneta i Staszek lądował na leśnej polanie. Nie było go widać długi czas. Porucznik Sobański, szef eskadry treningowej — na prośbę Mieczysława dał samolot do szukania DKD-3. Poszukiwania były daremne, Staszek sam uporał się z klinem i udał się do Warszawy. Po­mimo 4 godz. opóźnienia w ogólnej punktacji zdobył IV miejsce i nagrodę 1500 zł. Radość to była dla obydwu braci wielka, entuzjazm rósł, z mety zaczęli przygotowywać się do kolej­nych zawodów.
    Rozpoczęli budowę samolotu DKD-4 i DKD-4 Bis. Na sześć dni przed II Zawodami Lotniczymi 3 maszyny wy­startowały z Krakowa do Warszawy.

    Stanisław leciał na DKD-3, pilot Bargel z Iwaszkiewiczówną na DKD-4, a Mieczysław jako mechanik — obser­wator leciał z pilotem Kowalczykiem na DKD-4 Bis. Pech ich wyraźnie prześladował. Staszkowi pękła ra­ma od silnika, kolega rozwalił silnik i w bruzdach ziemniaczanych położył maszynę na plecy. Kowalczyk z Mieczysławem wprawdzie do Warszawy dotarli, ale gdy przy lądowaniu chcie­li pokazać lot opadającym liściem, maszyna straciła szybkość i przepadła uderzając w ziemię. Rozbiła się w 60 proc. Staszek załamał się całkowicie. Mieczysław natomiast wykazał zdecydowanie większą odporność, zwrócił się do dyr. Polskich Linii Lotniczych „LOT" inż. Krzyczkowskiego o pomoc. Dostał 20 ludzi — byli tam spawacze, ślusarze, stolarze, tapicerzy — którzy przez cztery dni i noce pod fachowym okiem Mieczysława remontowali maszyny. Wprost wierzyć się nie chciało, że na dzień rozpoczęcia zawodów wszystkie samoloty były goto­we.
    Niektórzy mówili o Mieczysławie Działowskim że ma spółkę z diabłem. Spośród wszystkich konkurencji Mieczysław najbardziej przeżył próbę demontażu, „bramkę" będącą sprawdzianem uniwersalności konstrukcji. Samolot trzeba było rozmontowywać, przecisnąć przez wąską bramkę, następnie zmontować i startować. Liczyła się szybkość operacji. Mieczysław przeczuwając szwindle, w ostat­niej chwili zaproponował zmianę regulaminu, którą przeforsowali mielczanie — dr med. Gawędo i dr praw adwokat Dziadyg. Mianowicie awionetka musiała odbyć 5-minutowy lot bezpośrednio przed demontażem i po montażu. Okazało się, że tylko samo­loty Działowskich i jeszcze jeden samolot z Poznania mogły od razu przystąpić do konkurencji. Pozostali za­wodnicy wracali do hangaru, by do­kręcać obluzowane już wcześniej śruby. Nadszedł moment ogłoszenia wyni­ków.
    Werdykt komisji konkursowej, któ­rej przewodniczył prof. Witoszyński (on proponował braciom wycofanie się z zawodów, oferując w zamian 15 tys. złotych) był dla wszystkich szokiem. DKD-4 zdobył I miejsce, DKD-3 III-cie, DKD-4 Bis — V-te miejsce. 
    Tabela z wynikami
    Dzia
    łowscy za swe pomysłowe konstruk­cje otrzymali nagrodę w wysokości 13 tys. złotych. „Młody Lotnik” podając informację z zawodów pisał: „Praw­dziwą niespodziankę urobili nam bra­cia Działowscy wystawiając dwie maszyny 2-miejscowe, które najbardziej są zbliżone do maszyn użytkowych i jedną jednomiejscową. Mają one jeszcze drobne wady, ale sądzimy, że dzielni konstruktorzy swą wytrwałą pracą przezwyciężą je, stwarzając prototyp awionetki wybitnie turystycznej pod każdym względem użytkowej, wygod­nej".
    O sukcesie braci Działowskich mówiła cała Polska. Władze miasta Miel­ca wydały na ich cześć bankiet. Na nim właśnie Działowscy wyszli  z inicjatywą utworzenia aeroklubu w Mielcu. Powstał komitet budowy lot­niska, w prace którego bez reszty zaangażowali się Wiktor Jaderny — były fotolaborant III Pułku Lotnicze­go, adwokat Dziadyg oraz dr med. Gawędo. Władze miejskie wyznaczyły teren oraz przekazały fundusze na je­go zniwelowanie. Aeroklub Krakowski organizował już rokrocznie w Mielcu obchody Święta Lotnictwa, których gośćmi honorowymi byli bracia Działowscy. Jednak mimo wielu poczynań przed wojną Aeroklub w Mielcu nie powstał.
    Ponieważ starszy brat był już pilo­tem, Mieczysław nie mógł pozostać w tyle, a i sam wielką miał ochotę opa­nować sztukę latania. W 1929 roku wstąpił do Szkoły Pilotów w Aeroklu­bie Akademickim w Krakowie. Nie było mu tam łatwo, był tylko mechanikiem, nie mieścił się więc w elitarnej grupie i z wyjątkiem paru osób wszyscy zawistnym okiem na nie­go spoglądali. Gdyby nie życzliwość mjr Wereszczyńskiego — dowódcy II Pułku Lotniczego nie wiadomo, czy ukończyłby tą szkołę, z której zresztą kilkakrotnie był wyrzucany. Ma swoją wymowę fakt, że wszyscy mieli od 300—400 rubli, a Mieczysław tylko 78 lotów z instruktorem, 79 był prób­ny z pilotem, a 80 to już lot samo­dzielny. Gdy przed pierwszym lotem sierżant Rżewski zapytał go, czy się nie boi i co zrobi jak wpadnie w kor­kociąg — odpowiedział: Wyrównam ster i będę czekał. — Na co? — Na sanitarkę.
    Odpowiedź zirytowała instruktora, o nic już nie pytał, rzucił tylko jeszcze „leć, niech cię diabli wezmą”. Z takim błogosławieństwem lot wypadł wspa­niale. Gorzej było ze spełnieniem wa­runków akrobacyjnych. Wykonał 40 pętli — ani jednej poprawnie. Zwrócił się po wskazówki do Staszka, ale ten żadnej rady mu nie udzielił, po­za tym by zrezygnował. Ale Mieczys­ław nie dawał za wygraną, zwrócił się jeszcze do sierżanta Klikuszki. Ten poradził  mu wypić „setkę" i dopiero brać się za pętle. W tym przypadku rada okazała się nadzwyczajną, bo w dwie godziny zrobił wszystkie pętle tak doskonale, że najlepszy akrobata mógłby mu pozazdrościć. Kończąc szkołę otrzymał dyplom, odznakę pi­lota i gratyfikację — 2 100 zł.
    Major Wereszczyński po locie na DKD-4 zaproponował braciom, wyko­nanie 250 sztuk dla potrzeb wojska, Chętnie się zgodzili. Zaczęli wykony­wać szablony stoły montażowe, jed­nak gdy zamówienie pisemne nie nad­chodziło, dalsze prace wstrzymali. Na­stępnie przystąpili do budowy samo­lotu DKD-5 z silnikiem Cirrus-Hermes 80 KM .na zamówienie LOOP.
    Bracia Działowscy przy awionetce DKD-5 na lotnisku w Krakowie
     
    Samolot ten miał brać udział w Challenge w 1930 roku. Mieczysław sam spawał całą maszyną z wyjątkiem przewodu łączącego zbiornik paliwa z gaźnikiem. Gdy Stanisław leciał do Warszawy, gdzie miały zebrać się wszystkie samoloty biorące Udział w Challenge, w okolicach Gór Świętokrzyskich nastąpiła awaria. Komisja stwierdziła pęknięcie rurki benzynowej pod wpływem kwasu nieznanego pochodzenia. Samolot Mieczysław wyremontował i przekazano go Aeroklubowi Akademickiemu w Krakowie. Działowscy nie zniechęcali się niepowodzeniami i rozpoczęli nowe projektowanie. Przemyślane mieli już konstrukcje i opracowaną dokumentację na samoloty DKD-6, 0KD-7, DKD-8, niemniej jednak budowy nie rozpoczęli.
    Pasja konstruowania wciąż była sil­na. Bracia Działowscy postanowili zbudować jakąś w miarę uniwersal­ną maszynę dla wojska, która nie za­wiodłaby w żadnych warunkach. Tak zrodził się pomysł budowy aeromobilu — połączenia samolotu i samocho­du. Po odpięciu skrzydeł i tylnej częś­ci kadłuba samolot przekształcać się miał w samochód. Służyć miał jako samolot łącznikowy, bądź dla trans­portu rannych. Znowu na przeszkodzie stanęły kłopoty finansowe. Dla tak pożytecznego, pierwszego w świe­cie przedsięwzięcia tego rodzaju problemy nie mogły jednak wchodzić w rachubę. Wojsko przyszło z pomocą. W pułkach różnej formacji stacjonujących w Toruniu, Bydgoszczy i Krakowie przeprowadzono zbiórkę pieniężną „Na silnik dla Działowskich". Zebrano 64 tys. złotych. W Anglii zakupiono silnik Napir Lyon o sile. 180 KM za 28 tys. złotych, w Czechosłowacji śmigło o zmiennym skoku duraluminiowe za kwotę 5500 złotych. Resztę pieniędzy przeznaczono na materiały. Prace zaawansowane już w 65 proc. przerwała wojna. Na krótko przed jej wybuchem kadłub z silnikiem wysłano na wystawę do Lwowa. Do dziś nie wiadomo co się z nim stało.
    Wojna. Mieczysław ze swą jednostką, znalazł się w Rumunii. Po przyjeździe do Mielca zdecydował się podjąć pra­cę w zakładzie lotniczym. Dyrektor Kleine Meier dowiedziawszy się o wielkich zdolnościach konstruktorskich przyjął go na bardzo dobrych warun­kach, oferując wysoką stawkę. Z kuszącej finansowo propozycji nie sko­rzystał jednak, bo gdy zobaczył skła­danie zobowiązań lojalności wobec okupanta, to bramy fabryki już wię­cej nie przekroczył. Tak jak przeczu­wał, Niemcy nie zostawili go w spo­koju. Zabezpieczył się zaświadczeniem lekarskim stwierdzającym schorzenie nóg. W tej sytuacji zapewniano mu codzienny dojazd, ale Mieczysław tłu­maczył że po halach samochodem jeździł przecież nie będzie. Skutki tej nieodwracalnej decyzji nie pozwalały na siebie długo czekać. W bestialski sposób wyrzucono go wraz z rodziną z mieszkania. Ale i to nie ustraszyło p. Mieczysława, do fabryki pracować nie poszedł. Założył warsztat -mechaniki precyzyjnej.
    Nadal jego więź z lotnictwem była silna, był współorganizatorem Aero­klubu Mieleckiego (w PRL-u). Jednak nie bacząc na jego zasługi dla lotnictwa, coraz częściej przeszkadzano mu latać, utrudniano kontakt Aeroklubem. Rzeczywistą przyczyną było posiadanie prywatnego warsztatu, ale pionier polskiego lotnictwa sportowego fałszy­wie obciążany był nielegalnym handlem futrami, motocyklami. Gnębił go Urząd Bezpieczeństwa, przez jakiś czas przebywał w areszcie, a sposoby znęcania się nad nim były potworne,
    Mieczysław Dziadowski ostatni lot odbył 15 sierpnia 1948 roku na IX Krajowych Zawodach Lotniczych, któ­re odbywały się w Łodzi. Po zawo­dach, podobnie jak wielu innych pilotów przedwojennych zawieszony został w czynnościach pilota. Przez 7 miesięcy niecierpliwie czekał na wynik weryfikacji, który niestety nie był dla niego pomyślny. Nie dość że pozbawiono go licencji pilota, to jesz­cze zabroniono mu wchodzić na teren lotniska, do budynku Aeroklubu, a na­wet latać w charakterze pasażera. Był to dla niego ogromnie bolesny cios. Wprawdzie w historycznym 1956 roku przyszła rehabilitacja — mianowany został honorowym członkiem Aeroklu­bu Mieleckiego — niemniej pozostał głęboki uraz krzywdy moralnej, którą mu wyrządzono. Nie zapomniał jej do dziś. Mieczysław Działowski od wielu już lat przebywa na emeryturze. Na­dal głęboko przeżywa swe lotnicze przygody i chociaż z dużą radością opowiada o wspólnych z bratem konstrukcjach to jednak łatwo daje się wyczuć jakiś żal…
    Posiada odznakę „Zasłużonego dzia­łacza lotnictwa sportowego", Medal Srebrny za DKD-4, w 1933 roku otrzymał Złoty Krzyż Zasługi, który wręczył mu w Belwederze marszałek Józef Piłsudski. Jak dotąd jego naz­wisko nie znalazło się, wśród tylu in­nych, na liście mielczan odznaczonych Krzyżem Kawalerskim Orderu Odro­dzenia Polski. Aż trudno uwierzyć, że zapomniano o człowieku, który jest przecież chlubą miasta.
    Z każdym rokiem ubywa mu sił. Coraz ciężej przychodzi nosić węgiel z piwnicy. Obecnie czeka — i chyba nie na próżno — na decyzję władz miasta o zamianie mieszkania na mieszkanie z centralnym ogrzewaniem. W ostatnich dniach złożył podanie w Urzędzie Miasta.
    Od wojny pan Mieczysław nie miał mandoliny w rękach, od niedawna się­ga po nią coraz częściej. I zimny po­koik zdaje się być od razu cieplejszy, zaczyna być w nim weselej.
    M.M.
    Koniec cytatu. Tak było 36 lat temu, a Mieczysław Działowski zmarł 2 lata później, w wieku 79 lat, w poczuciu wyrządzanej mu krzywdy. 
    Do powyższego dołączyć należy historię starszego brata Stanisława, który wciągnął Mieczysława w lotnicze arkany. Obaj z samouków wyrośli na konstruktorów, wykonawców i pilotów własnych konstrukcji lotniczych. Zdobywali nagrody i znani byli w całej Polsce. Zawiązali z sobą spółkę pod nazwą Bracia Działowscy. Stanisław zginął w walce o Anglię. Swymi czynami rozsławili Mielec do tego stopnia, że powstał w nim potężny przemysł lotniczy. Za komuny ich zasługi wystarczały, aby ich prześladować i zapomnieć.
    A jak jest obecnie? Czy coś się od tamtej pory zmieniło? Niewiele. Wprawdzie nikt nie broni pisać o nich, mówić, ale któż będzie to robił, kiedy obecnych kilka pokoleń dorosłych Mielczan o nich nie słyszało. Pół wieku komuny wykopało tak ogromną przepaść w historii, że wpływający na decyzje ludzie wprawdzie wiedzą, że jacyś tam tacy byli, ale ich zasługi nie dotarły do nich w takim stopniu, aby przełożyć je na decyzje przez nich podejmowane. A wachlarz decyzji jest szeroki. Obejmuje szkoły, administrację miasta, organizacje społeczne tworzące uroczystości rocznicowe, pomniki, tablice upamiętniające itd.
    Często z Mieciem Działowskim juniorem i synem autora wywiadu zastanawialiśmy się nad faktem niepamięci Mielczan. Junior zmarł kilka miesięcy temu i też w poczuciu wyrządzonych jemu i rodzinie Działowskich krzywd. W rodzinie Działowskich począwszy od Walentego i Stanisława było wielu synów i większość była obarczona syndromem lotnictwa. Istnieją zapisy historyczne w Jeżowie Sudeckim, Krakowie i innych miejscach, gdzie zapędy lotnicze potomków były hamowane zakazem lotów, wyrzucaniem ze szkół i represjami podobnymi jak w powyższym reportażu. W rozmowach z Mieciem juniorem, dochodziliśmy do wniosku że dopóki nie zostanie zasypana w historii przepaść, nie uda się to. Wspólna rada to zasypać przepaść niepamięci. Znam miasta i środowiska, gdzie się to udało zrobić. Może uda się także w Mielcu zaczynając od 100-nej rocznicy Niepodległości Polski? Odkopać w starych księgach fakty i przystąpić do działań. Może należy zaangażować radnych miasta, TMZM, KML, szkoły i środowiska twórcze do działań? A najlepiej jeśli same przystąpią do działań? Wystarczy zapoznać się z historią Braci Działowskich żeby przekonać się jak jest tak piękna, pouczająca dla młodzieży szkolnej i aż się prosi aby „weszła pod strzechy” i była rozpowszechniana nie tylko w Mielcu, lecz wszędzie.
    Najwyższy czas aby zacząć się chlubić Braćmi Działowskimi, którzy przed 100-laty złapali lotniczego bakcyla i przez wiele lat rozsławiali Mielec w całej Polsce zdobywając zaszczyty. Należy się niezapomniana wdzięczność Mielczan, że ich miasto, dzięki sławie Działowskich stało się lotniczą potęgą. Mija 80 lat powstania przemysłu lotniczego w Mielcu, ale pamiętajmy, że stało się to dzięki Braciom Działowskim, którzy swymi zasługami wskazali na Mielec. Wzbogacajmy historię Ziemi Mieleckiej o Braci Działowskich i pozostałych zasłużonych ludzi, bo nie czyniąc tego wyrządzamy krzywdę swej Małej Ojczyźnie.
    Tak sobie myślę, że gdyby na 100-lecie Niepodległości Polski ogłoszono 2018 rok, rokiem Braci Działowskich, to byłaby słuszna decyzja, bo poprzez uroczystości i inne pochodne, miasto zyskałoby wiele dla historii Ziemi Mieleckiej i pamięci. Zasypano by przepaść niepamięci, a ta podążając w przyszłość przyniosłaby wymierne korzyści.
    Tylko kto posłucha prostego mechanika jakim jestem, aby to wprowadzić w czyn?
    Teofil Lenartowicz
    Wrocław, dnia 10 grudnia