21 listopada 2016

LASEK: WALI SIĘ GMACH KŁAMSTW MACIEREWICZA.



Lasek: Wali się gmach kłamstw Macierewicza

"Zgadzam się z panem ministrem Macierewiczem: wali się gmach kłamstwa smoleńskiego, tego, które jako poseł i obecnie minister przez 6 lat stara się budować" - mówi dr Maciej Lasek, były przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych i członek komisji Millera

Kamila Terpiał: "Wali się gmach smoleńskiego kłamstwa" - ostrzegał podczas ostatniego posiedzenia komisji obrony narodowej minister Antoni Macierewicz. Pan jest współautorem tego "kłamstwa". Obawia się pan tego, co się będzie działo?Maciej Lasek: Absolutnie się nie obawiam. Być może pan minister został źle zrozumiany, ponieważ wali się gmach kłamstwa, ale tego, które on przez wiele lat w swoim zespole parlamentarnym pokazywał. Bo są to jedyne kłamstwa smoleńskie, które istnieją. Członkowie podkomisji powołanej przez min. Macierewicza wcześniej działali w tym zespole i podpisywali się pod różnymi fantastycznymi teoriami, takimi jak wybuch czy zamach, a dzisiaj nikt z nich głośno już o tym nie mówi. Poznaliśmy nawet kilka konkretów, np. że nie było wybuchu w okolicach silnika. Wcześniej była co najmniej jedna taka teoria formułowana właśnie przez tą grupę. Tak, zgadzam się z panem ministrem Macierewiczem: wali się gmach kłamstwa smoleńskiego, tego, które jako poseł i obecnie minister przez 6 lat stara się budować.
Według ministra Macierewicza i członków podkomisji to raport komisji Jerzego Millera został zmanipulowany, tak aby zatuszować prawdziwe przyczyny katastrofy. Czyli to on był kłamstwem?Pan minister Macierewicz dużo mówi, czasem bardzo emocjonalnie i wysublimowanym językiem, ale nie należy zapominać, że nie jest specjalistą od katastrof lotniczych. Nie ma ani jednego dowodu na setki hipotez, które w kontekście katastrofy pod Smoleńskiem przedstawiał. Gdy padały konkretne pytania, nie padały konkretne odpowiedzi. Jeżeli ktoś mówi, że zapisy czarnych skrzynek były zmanipulowane, a później nie jest w stanie pokazać na to żadnego dowodu, to o czym my mówimy? Prokuratura Wojskowa działała dokładnie na tych samych materiałach. Do dzisiaj, pomimo tego, że w prokuraturze również nastąpiła zmiana, to materiały pozostały te same. Nie ma żadnej informacji ze strony prokuratury, że nie dowierzają albo uważają, że materiały wcześniej zgromadzone zostały sfałszowane. To pokazuje, że wszyscy ci, którzy pracują na zweryfikowanym materiale dowodowym, dochodzą do tych samych wniosków.
Członkowie podkomisji powołanej przez min. Macierewicza wcześniej działali w tym zespole i podpisywali się pod różnymi fantastycznymi teoriami, takimi jak wybuch czy zamach, a dzisiaj nikt z nich głośno już o tym nie mówi.
Prokuratorzy chcą jednak przeprowadzić ekshumacje ciał wszystkich ofiar katastrofy smoleńskiej.To jest decyzja prokuratury, niezależna...
Wierzy pan w to, że rzeczywiście niezależna?Chciałbym w to wierzyć. Prokuratura tłumaczy swoją decyzję zapisami kodeksu postępowania karnego.
Czy te ekshumacje są potrzebne?Uważam, że jeżeli prokuratura podjęła taką decyzję, to dobrze byłoby, aby w pierwszej kolejności wykonała ekshumacje tych osób, których rodziny tego chcą. Jeżeli w tym postępowaniu nie zostaną stwierdzone nowe fakty mogące mieć wpływ na ustalenie przyczyn katastrofy, to dobrze byłoby, aby ponownie rozważono zasadność prowadzenia dalszych ekshumacji.
Czy możliwe jest, że czarne skrzynki zostały wcześniej znalezione i otworzone przez Rosjan? Tak twierdzi Antoni Macierewicz.Przecież na miejscu wypadku było bardzo dużo ludzi, którzy mogliby to potwierdzić albo zaprzeczyć. Fakty są takie, że czarne skrzynki zostały znalezione, okazane stronie polskiej, za zgodą polskich prokuratorów i w ich obecności oraz dwóch specjalistów zostały przewiezione do Moskwy, tam zapieczętowane w kasie pancernej i następnego dnia dopiero komisyjnie otwarte przez polskich specjalistów ze złamaniem plomby.
Pan minister Macierewicz dużo mówi, czasem bardzo emocjonalnie i wysublimowanym językiem, ale nie należy zapominać, że nie jest specjalistą od katastrof lotniczych. Nie ma ani jednego dowodu na setki hipotez, które w kontekście katastrofy pod Smoleńskiem przedstawiał.
Złamanie plomby oznacza, że nie mogły być wcześniej otworzone?Uważam, że nie mogły być. To jest jakaś rozpaczliwa próba pana ministra brnięcia dalej w narrację, że media rosyjskie już wiedziały, co było nagrane. Odsłuch słów czy całych fraz, które padają, trwa tygodniami, jeżeli nie miesiącami. Tego nie można zrobić w ciągu 10 minut. To samo dotyczy analizy parametrów lotu.
Podkomisja twierdzi, że głos w kabinie pilotów nie był głosem gen. Błasika. A jego ciało leżało zbyt daleko od kokpitu, więc go tam nie było.Przypomnę: na podstawie badań stwierdziliśmy za najbardziej prawdopodobne, że w kokpicie był gen. Błasik. W raporcie jest taka fraza: w tym momencie do kokpitu najprawdopodobniej wszedł dowódca sił powietrznych, ale jego rola była bierna. Dlaczego? Bo nie mieliśmy stuprocentowej pewności, że to był on. Ale bezsprzeczne jest to, że w kokpicie nagrały się słowa niewypowiadane przez nikogo z członków załogi. A na pokładzie samolotu była tylko jedna osoba, która znała się na technice lotniczej oprócz załogi, i był to właśnie gen. Błasik.
A jak to możliwe, że 60 metrów przed brzozą leżały...Nie 60 tylko 40, a to zasadnicza różnica.
Ja powtarzam słowa Antoniego Macierewicza. Czy to możliwe i o czym miałoby świadczyć?Ta informacja znajduje się w jawnym raporcie, ten fakt wbrew temu, co mówi pan minister, nie był ukryty. Chyba że tak samo, jak ukryty był film w serwisie YouTube. Ta informacja znalazła się w jawnym raporcie prokuratury, który każdy mógł przeczytać. Zresztą to nie elementy, tylko jeden element; są podane współrzędne miejsca jego znalezienia - 40 metrów przed brzozą. W tym samym rejonie samolot zderzał się z pierwszymi przeszkodami, co opisaliśmy w raporcie Millera. 60 metrów przed brzozą nie było żadnego kawałka. Zresztą zacytuję za jednym z blogerów: to byłby pierwszy jednoodłamkowy wybuch.
60 metrów przed brzozą nie było żadnego kawałka. Zresztą zacytuję za jednym z blogerów: to byłby pierwszy jednoodłamkowy wybuch.
Widział pan nowy-stary "wstrząsający" według ministra Macierewicza film ze spotkania Donalda Tuska z Władimirem Putinem? Ówczesny premier Rosji i jego minister mają tam przedstawiać inne przyczyny katastrofy. To wnosi coś nowego do sprawy?Ten film pierwszy raz był wyświetlony w telewizji chyba 11 kwietnia. Potem był dostępny w serwisie YouTube. Na filmie możemy zobaczyć, jak minister Federacji Rosyjskiej ds. Obrony Cywilnej i Sytuacji Nadzwyczajnych Siergiej Szojgu mówi, że kilometr stąd, w miejscu, gdzie samolot powinien lecieć normalnie na wysokości 60-80 metrów, drzewa są przycięte na wysokości 8 metrów. To pokazuje, że samolot leciał bardzo nisko. To jest istotna informacja, ale potwierdzająca późniejsze ustalenia. Powiem szczerze, że byłoby bardzo dziwne, gdyby już 10 kwietnia, bez przeprowadzenia żadnych badań, można było powiedzieć, jaka była przyczyna katastrofy. Badanie byłoby po prostu niepotrzebne.
W jakim celu minister Macierewicz chce wykorzystać ten film i inne pojawiające się ostatnio informacje?Proszę mnie nie pytać, jakimi drogami podążają myśli i zamierzenia pana ministra.
Będzie nowy raport podkomisji, w którym będzie jasno napisane, że katastrofa była skutkiem wybuchu na pokładzie samolotu?Nie sądzę, żeby coś takiego było możliwe, ponieważ nie ma żadnych dowodów na wybuch. Wydaje mi się, że raczej będą eliminowane kolejne hipotezy i koniec końców powiedzą to, co powiedziała komisja Millera, bo na nic innego nie ma dowodów.
Wiem, że materiał dowodowy nie zawiera żadnych dowodów na to, że przebieg wypadku był inny niż ustalony przez komisję Millera.
Myśli pan, że Antoni Macierewicz wycofa się ze swoich słów, które padały nie raz i nie dwa, że był wybuch i że to był zamach? Powie: przepraszam, myliłem się?Chciałbym, żeby tak zrobił. Wiem, że materiał dowodowy nie zawiera żadnych dowodów na to, że przebieg wypadku był inny niż ustalony przez komisję Millera. Wiem to, bo na tym materiale pracowałem. To samo wiedzą biegli prokuratury. Wszyscy specjaliści, którzy byli na miejscu wypadku i pracowali na materiale źródłowym, doszli do takich samych wniosków.
Czy wrak Tupolewa jest potrzebny w kraju?Jeżeli on miałby przekonać podkomisję i ludzi, których zmanipulowano tą narracją prowadzoną przez ministra Macierewicza, to dobrze, gdyby był. Jest dowodem w toczącym się w prokuraturze postępowaniu i, pomimo że biegli prokuratury też mieli do niego dostęp, to powinien wrócić jak najszybciej do Polski.
Ale do czego miałby przekonać?Że nie było wybuchu, ani zamachu.
Jeżeli zostanie sprowadzony, to chyba jednak w innym celu...No, chyba tak, ale... Popatrzmy na to rozsądnie. Specjaliści opierają się na faktach, wiedzy i doświadczeniu. Jeżeli ktoś mówi, że białe jest czarne, a czarne jest białe, to można poprosić innego specjalistę, żeby to zweryfikował. Proszę zobaczyć: osiemnastu członków komisji Millera było na miejscu wypadku, biegli prokuratury byli na miejscu wypadku i mamy te same wnioski. Nikt z członków podkomisji nie był na miejscu wypadku i mają inne wnioski. Dopóki członkowie podkomisji nie dostali dostępu do materiału dowodowego, wygłaszali najróżniejsze teorie i hipotezy, a dzisiaj są zdecydowanie bardziej ostrożni. Dlaczego? Bo nie mają żadnego materiału, który mógłby ich tezy w jakikolwiek sposób uprawdopodobnić. Co oni od kilku miesięcy robią? Zamiast badać, starają się jedynie podważać ustalenia komisji Millera, opierając się głównie na materiale zebranym przez tą komisję. Zadziwiające. Jest to pierwsza próba audytu prowadzonego przez amatorów, ludzi, którym nikt nigdy wcześniej nie powierzył badania wypadku lotniczego, którzy nigdy nie byli na miejscu wypadku. Z ich dotychczasowej pracy - 8 miesięcy - nic nie wynika.
Podobno wynika więcej niż z 15 miesięcy pracy poprzedniej komisji.To są słowa, tylko słowa, za nimi nic nie idzie. W normalnym świecie te osoby, które bez żadnych dowodów podpisywały się pod tezami zespołu pana posła Macierewicza, nie mogłyby być nigdzie zatrudnione jako badacze. Wyobraża pani sobie, że to gremium zostaje wysłane na miejsce katastrofy samolotu wojskowego? Przecież nikt ich do tego nie dopuści! W dziedzinie badania wypadków żadna z tych osób nie jest w stanie udokumentować jakiegokolwiek doświadczenia. Większość nie spełnia wymogów prawa lotniczego. Nie mówię, że wszyscy. Ale chyba wszyscy chcielibyśmy, żeby tą wielką tragedią zajmowali się prawdziwi eksperci, ludzie najbardziej doświadczeni. Proszę zauważyć, że praca tych ludzi może bezpośrednio przełożyć się na obniżenie bezpieczeństwa w polskim lotnictwie.
W normalnym świecie te osoby, które bez żadnych dowodów podpisywały się pod tezami zespołu pana posła Macierewicza, nie mogłyby być nigdzie zatrudnione jako badacze. Wyobraża pani sobie, że to gremium zostaje wysłane na miejsce katastrofy samolotu wojskowego? Przecież nikt ich do tego nie dopuści!
Mówi się, że będzie pan ekspertem zespołu PO, który ma prostować kłamstwa Antoniego Macierewicza. Nie obawia się pan, że druga strona łatwo będzie mogła oskarżyć pana o to, że zawsze chodził pan na pasku Platformy?Nigdy ani ja, ani moi koledzy nie chodziliśmy na niczyim pasku, co jest teraz powodem, że musieliśmy pożegnać się z pracą. Taka spotkała nas "nagroda" za wyjaśnienie przyczyn narodowej tragedii, jaką była katastrofa pod Smoleńskiem. Jeżeli zostanę poproszony o wyjaśnienia dotyczące ustaleń komisji Millera, badania wypadków, czy działania systemów samolotu, to pomogę, bo taki jest mój obowiązek jako specjalisty. Ale nie zamierzam włączać się w politykę. Z punktu widzenia merytorycznego badanie tego wypadku zostało już zakończone w 2011 roku.
Teraz zostało wznowione.Dla mnie to jest właśnie działanie polityczne. Nie ma żadnych merytorycznych czy prawnych przesłanek uzasadniających polityczną decyzję o wznowieniu badania.

17 listopada 2016

HOT NEWS !!! LIST OTWARTY DO PRZEWODNICZĄCEGO PODKOMISJI SMOLEŃSKIEJ !!!

Barbarzyńska decyzja o ekshumacji ciał wszystkich ofiar, aby "udowodnić" hipotezę wybuchu na pokładzie prezydenckiego samolotu, wchodzi właśnie w etap realizacji. Masz życiową szansę, aby wyjść z twarzą z tej potwornej intrygi. Proszę Cię jako naukowiec i kolega: zaapeluj o natychmiastowe wstrzymanie ekshumacji, wskazując zgodnie z prawdą, że do udowodnienia zamachu jest ona zbędna. 
List otwarty do dr inż. Wacława Berczyńskiego, przewodniczącego podkomisji smoleńskiej

Drogi kolego Wacławie!
W rozważaniach dotyczących Twoich dalszych losów po naszym ostatnim spotkaniu w Montrealu w 1982 roku nie przypuszczałem, że Ty, przed opuszczeniem Polski człowiek o poglądach lewicowych, powrócisz do niej po przeszło 30 latach, aby związać się z ludźmi, którzy hańbią naszą Ojczyznę (...).
Nie chcę wnikać, jakimi pobudkami kierowałeś się, aby pojawić się na niesławnych „konferencjach smoleńskich”. Po Twoim krótkim zawodowo doświadczeniu w dziedzinie wytrzymałości materiałów na naszej wspólnej uczelni, Politechnice Łódzkiej, praca w jednym z licznych biur koncernu Boeinga niewiele miała wspólnego z wyjaśnieniami katastrof lotniczych. Podobnie jest z doświadczeniem pozostałych członków tej politycznej podkomisji.
Jesteś człowiekiem inteligentnym, więc w duchu zdajesz sobie z pewnością sprawę, że bez fachowego przygotowania ten zespół nie mógł wnieść nic merytorycznego do wyjaśnienia tragicznego wypadku, poza dalszym szumem niespójnych „rewelacji” ochoczo nagłaśnianych przez ministra Macierewicza. Nie wiem, czy czytałeś mój apel zatytułowany „Smoleńska katastrofa polskiej nauki”, skierowany do kolegów profesorów nauk ścisłych, o zdystansowanie się od kompromitujących naukę polską bredni o zamachu smoleńskim („Gazeta Wyborcza”, 21.11.2012). Pewno nie. Wybrałem więc tę formę kontaktu z Tobą, bo barbarzyńska decyzja o ekshumacji ciał wszystkich ofiar, popierana de facto przez polskich biskupów, po to tylko, aby „udowodnić” hipotezę wybuchu na pokładzie prezydenckiego samolotu, wchodzi właśnie w etap realizacji.
Masz życiową szansę, aby wyjść z twarzą z tej potwornej intrygi. Paradoksalnie, jest to możliwe dzięki uprawnieniom, w jakie Cię wyposażyli mocodawcy z PiS-u. Proszę Cię jako naukowiec i kolega: zaapeluj o natychmiastowe wstrzymanie ekshumacji, wskazując zgodnie z prawdą, że do udowodnienia zamachu jest ona zbędna. Na podstawie m.in. mojego czteroletniego doświadczenia w czołowym ośrodku analizy śladowej, Trace Analysis Research Centre w Kanadzie, mogę Cię zapewnić, że ślady rzekomych materiałów wybuchowych w próbkach, którymi już dysponuje dawna prokuratura wojskowa, można wykryć, stosując nowoczesne metody analityczne - bez potrzeby ekshumacji ciał ofiar katastrofy.
Niezależnie, poprzez kontakty członków Komitetu Chemii Analitycznej PAN z rosyjskimi
analitykami, spróbuj załatwić zgodę na dodatkowe wymazy lub pobranie próbek skóry z wybranych foteli lub części metalowych wraku leżącego w Smoleńsku. Skontaktuj się z FBI Forensic Laboratory w Quantico lub z TEDAC (Terrorist Explosive Device Analytical Centre) i dowiedz się o warunki analizy. Oni, podobnie jak Canadian Explosive Research Laboratory (CANMET) w Ottawie, mają ściśle ustalone protokoły badań pozostałości po wybuchach. Dysponują bardzo czułymi detektorami wykorzystującymi chromatografy z spektrometrią masową i wykrywają ultraślady pochodnych wszystkich stosowanych obecnie materiałów wybuchowych.
Dodatkowo wykonywana przez nich analiza stosunków izotopowych przede wszystkim azotu, ale również węgla i tlenu, pozwala na określenie prawdopodobnych źródeł materiału wybuchowego, co powinno zniechęcić do prób fałszowania dostarczonych próbek do analizy. Piszę to z pełną świadomością - nie można wykluczyć próby fałszerstwa po ekshumacji. Wobec braku śladów materiałów w wybranych próbkach analizowanych w kraju ten niezrozumiały na pierwszy rzut oka upór dotyczący ekshumacji może mieć jeden cel - udowodnienie za wszelką cenę zamachu. Obecna „dobra zmiana” nie kryje się zresztą z tym, że wybuch będzie potwierdzony, o czym świadczy list polskiego ambasadora w Berlinie do gości zaproszonych na pokaz filmu „Smoleńsk”.
Drogi kolego Wacławie!
Pozwól, że zapytam: Co Ty robisz w tym towarzystwie? Nie brnij dalej, proponując naukowo bezsensowne doświadczenia, jak np. zderzenie z brzozą na wózku czy zakup drugiego Tu-154.
Przecież tym samym potwierdzasz, że po roku pracy, który kosztował polskiego podatnika miliony złotych, twoja komisja nie ma absolutnie żadnych osiągnięć. Może sprawdź razem z dr. Biniendą w instrukcji budowy samolotu, jakie są grubości blach w skrzydłach Tu-154. Opowiadał on, że boi się przyjechać do Polski na grób ojca, ale jego strach dziwnie zniknął, gdy minister Macierewicz zaczął mu płacić sowicie za te przyjazdy. Zapewniam, że na jego widok podniesie się niejedna ręka w Polsce, ale tylko po to, by palcem popukać się w czoło.
Last but not least
Powinieneś posłuchać mądrej rady córki jednej z ofiar katastrofy smoleńskiej, pani Sariusz-Skąpskiej. Przejrzyj doniesienia prasowe przed prezydencką wyprawą do Smoleńska. Zobaczysz, że to premier Tusk początkowo oferował wspólną wizytę prezydentowi Kaczyńskiemu, co zostało przez Kancelarię Prezydenta natychmiast odrzucone, gdyż Katyń miał być początkiem jego kampanii wyborczej. Przeczytasz, że ów wyjazd organizowała właśnie Kancelaria Prezydenta. Aby ułatwić szukanie tego, jak przygotowywali tę wyprawę, proponuję lekturę „Newsweeka”, który z akt komisji cytuje notatkę służbową oficerów BOR-u:
Około trzech miesięcy przed katastrofą płk Jarosław Florczak po kolejnym przylocie z prezydentem bardzo zdenerwowany oznajmił mi, cytuję: Szefie, pan prezydent kiedyś doprowadzi do tragedii, zginie wielu niewinnych ludzi - zeznawał przełożony Florczaka, Janicki. Szefie, jak zwykle burdel, nikt nic nie wie, programy swoje, a realizacja swoje. Jeżeli pan może, to niech mnie pan więcej nie wysyła. Może jestem za stary, może się do tego nie nadaję - mówił oficer.
Płk Florczak zginął razem z prezydentem w katastrofie smoleńskiej. Kancelarią Prezydenta kierowali wtedy m.in. panowie Sasin i obecny prezydent Duda.
Prawdopodobnie do tragedii by w ogóle nie doszło, gdyby nie było bałaganu i samolot wystartował zgodnie z planem. Niestety, para prezydencka spóźniła się o około godziny. Potem okazało się, że jedna osoba z Kancelarii Prezydenta zapomniała wziąć paszport, więc doszło następnych kilkadziesiąt minut opóźnienia. A pogoda nad Smoleńskiem pogarszała się z minuty na minutę, o czym była informowana na bieżąco załoga samolotu. Dlaczego więc meldunek o gotowości samolotu do startu, wbrew alarmującym komunikatom meteo, złożył prezydentowi generał Błasik, a nie kapitan samolotu? (...)
Kolego Wacławie, bardzo Cię proszę - przemyśl to sobie jeszcze raz. Zachowaj się honorowo. Stań po stronie prawdy, nauki i faktów, a nie chęci zemsty, odwetu i dorabianej do tego ideologii. Proszę Cię, oszczędź sobie i Politechnice Łódzkiej, której jesteś doktorem, wstydu i kompromitacji. (...)

Imię, nazwisko i reputację ma się tylko jedną.
          Prof. dr hab. inż. Henryk Bem 

MALARSTWO LOTNICZE PILOTA MARCINA REGULSKIEGO.



DRODZY INTERNAUCI,
mam przyjemność przedstawić Państwu młodego zdolnego artystę malarza,
który jednocześnie jest znanym pilotem szybowcowym i świetnym pilotem
samolotowym - akrobatą oraz znakomitym modelarzem lotniczym.
Proszę zapamiętać jego nazwisko MARCIN REGULSKI, jego dokonania
artystyczne są już znaczące. Urodzony wrocławianin, autor ponad
siedemdziesięciu olejnych dzieł sztuki o tematyce lotniczej Mimo młodego
wieku jego prace są już bardzo dojrzałe. Pragnę również dodać, że Marcin
zajmuje się również rzeźbą lotniczą, jego prace można między innymi 
zobaczyć w Hotelu Kosmonautów we Wrocławiu.
Internautów zapraszam do zapoznania się z niektórymi jego pracami
przedstawionymi poniżej w galerii zdjęć z jego pracowni.
W pierwszym odruchu, chciałem zaprezentować Państwu fotografie
samych obrazów, jednak goszcząc w pracowni Marcina, byłem pod wielkim
wrażeniem jakie otaczały obrazy, modele samolotów.
Moją uwagę zwrócił model MIG 21 który prezentuje osobiście autor,
Dbałość o detale wykonania tego modelu jest niesłychana wg. mojej oceny 
wartość rynkowa tego dzieła spokojnie przewyższa niejeden dobry samochód.
Ciekawy jestem opinii internautów - miłośników lotnictwa, jak oceniają
poniższe prace. Będę wdzięczny Waszej opinii o twórczości Marcina,
proszę o dokonywaniu wpisów  w rubryce komentarze.