1 września 2011

POMÓŻMY CHOREMU JACKOWI



JAK ZAMIEŚCIĆ KOMENTARZ - PYTANIE,  KROK PO KROKU:
  1. W okienku na samym dole strony Prześlij komentarz jako:
  2. Dokonaj stosownego wpisu dotyczącego tekstu na stronie
  3. Wybierz wyróżnik (strzałka w dół, otworzy się okienko) Anonimowy
  4. Kliknij na Podgląd tekstu (możesz dokonać poprawek)
  5. Kliknij Zamieść komentarz
  6. Uwaga: proszę podpisać się z imienia nazwiska, bądź tzw. ksywą
Ps. Dziękuję za dokonanie wpisu
............................................................................................................................................................................................................................

Okazuje się że choroba ma jeden plus - dzięki niej poznałem i poznaje wielu wspaniałych ludzi.
Mała historia mojej choroby i wielka prośba o pomoc
Parę lat temu, w 2004 roku jako kapitan sił powietrznych, dowódca klucza lotniczego i pilot samolotu myśliwskiego MiG-21 a później MiG-29 w 41 eskadrze lotnictwa taktycznego w Malborku, siedząc sobie w domu w fotelu, oglądałem program telewizyjny w którym pokazywali karatekę. Człowiek ten w sile wieku, wysportowany, silny i sprytny - zachorował na stwardnienie rozsiane. W kilka miesięcy "zwinęło" go do wózka inwalidzkiego. Pokazywali ile trzeba poświęcenia, miłości, pieniędzy, czasu i cierpliwości rodziny żeby się nim zajmować, pielęgnować i rehabilitować. Pomyślałem wtedy - ale przerąbane życie - ( no bo kto w takiej sytuacji by tak nie pomyślał ????????? ).
Mija kilka lat (około 3) i ja pilot myśliwskich samolotów naddźwiękowych zaczynam
odczuwać coś czego nie bardzo rozumiem. Zacząłem miewać okresowo spowolnione ruchy itp. Przecież co roku mnie badają w WIML - pomyślałem, więc chyba wszystko jest OK - nic mnie nie boli. Z czasem różne dziwne rzeczy zaczynają się nasilać,
przede wszystkim odrętwienia i niedowłady prawej nogi i ręki. Myślę sobie że to wina
przeciążeń, niedotlenienia, latania na myśliwcach, pewnie kręgosłup dostaje w
przysłowiową dupę i dlatego takie odczucia, itd. Mija jakiś czas i pewnego dnia moja
podświadomość zaczęła mi mówić - "zrezygnuj bo możesz zrobić krzywdę sobie lub
komuś". Trwało to jakiś czas i nadszedł taki moment że musiałem zadecydować o odejściu
z latania z przyczyny o której na tamtą chwilę nie miałem pojęcia co się dzieję.
Zdawałem sobie sprawę że coś jest nie tak ale nie wiedziałem co.
13 lipca w piątek 2007 roku nie mając pojęcia o chorobie złożyłem wypowiedzenie
do cywila. Wiele ludzi pytało wtedy dlaczego, dlaczego ....... skąd miałem wiedzieć
dlaczego ?????????? ..............Wiedziałem że muszę.

Świat zaczyna mi się wywracać do góry nogami.
Od tej chwili w moim życiu zaczynają się dziać dziwne rzeczy i sytuacje a do tego samoloty i całe lotnictwo któremu poświęciłem połowę mojego życia latają za moim oknem a ja muszę pogodzić się z końcem latania w wieku 41 lat. Łzy w oczach.
I w pewnym momencie moje samopoczucie się polepsza (potem się okaże że było to złudne). Postanawiam że zrobię papiery cywilne i pójdę do pracy do lotnictwa cywilnego. Zainwestowałem w siebie spore pieniądze, zrobiłem uprawnienia, złożyłem dokumenty w firmie lotniczej. Po pewnym czasie zaczynam zauważać że nie bardzo mogę jeździć samochodem, że wejście na IV piętro jest jak wejście na Giewont. Zmienił mi się głos, szybko zacząłem się męczyć, zawroty głowy i bardzo źle się czułem. O co chodzi pomyślałem i popędziłem do neurologa.
Rezonans magnetyczny w Elblągu, skierowanie do szpitala i finalnie szpital w Gdańsku, punkcja, ............diagnoza - stwardnienie rozsiane ----- i ------ szok !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Setki myśli w głowie przez następnych kilka dni, co dalej ??
Co z dziećmi i rodziną ?? Co z pracą i wszystkimi planami ?? Co z życiem ?? Jak to będzie ??
W szpitalu poinformowano mnie że w tej sytuacji jest bardzo mała szansa na leczenie chemią ponieważ trzeba być minimum dwa lata chorym i mieć nie więcej jak 35 lat. Wtedy dopiero jest się kandydatem na leczenie ponieważ NFZ z grona chorych losuje tych co mają być leczeni ( to nie jest tak że jesteś w kolejce do leczenia - jest się w kolejce do losowania a nie do leczenia, jak w LOTTO ), więc ja w żaden sposób nie zaliczam się do leczenia wg NFZ. Oprócz tego mam za mało punktów (w 10-cio punktowej skali EDSS mam 4.5).
Tyle lat poświęciłem swojego życia i zdrowia dla służby Polsce a teraz nie ma dla mnie pomocy ????
Jak to ??
Tyle planów i tyle marzeń przepadło ????
Po powrocie do domu nie mogłem chodzić, kręciło mi się cały czas w głowie, źle się czułem i kilka dni spędziłem przy komputerze, cały czas w internecie wysyłając maile z
telefonem przy uchu, szukając pomocy."Pomoc, skąd i gdzie" - tylko to kłębiło mi się po głowie.
Z pomocą przyszli mi obcy ludzie i z tego miejsca po raz kolejny im dziękuję :
Przyjacielowi Darkowi Cycholowi za poświęcony mi czas i pomoc;
mojemu byłemu dowódcy Panu pułkownikowi Eugeniusz Gardas - ludzi w wojsku z tak wielkim sercem jest już bardzo mało;
Panu Zbyszkowi Stradał za nieocenioną pomoc i serce;
10 Szpitalowi w Bydgoszczy, komendantowi, kierownictwu szpitala, Panu profesorowi Maciejek, za przyjęcie mnie na leczenie chemią i opiekę szpitalną;
Dzięki Ich zaangażowaniu i pomocy czuję się zdecydowanie lepiej, choroba jest na chwilę obecną przyhamowana. Lecz niestety nieprzewidywalna.
Wielkie podziękowania ludziom obsługującym portale, strony internetowe, fora internetowe a przede wszystkim użytkownikom za pomoc w umieszczeniu i rozpropagowaniu mojego apelu :