15 marca 2011

ICAO może zrewidować MAK

Rada ICAO sprawdzi, czy Rosjanie złamali postanowienia aneksu 13 do konwencji chicagowskiej, jeśli strona polska zwróci się z takim wnioskiem

ICAO może zrewidować MAK

undefined

Rada Międzynarodowej Organizacji Lotnictwa Cywilnego (ICAO) może zweryfikować Międzypaństwowy Komitet Lotniczy (MAK) pod kątem zamieszczenia na jego stronie internetowej dokumentacji sekcyjnej gen. Andrzeja Błasika. Takiej możliwości nie przewiduje w ogóle załącznik 13 do konwencji chicagowskiej, według którego miało przebiegać badanie przyczyn katastrofy smoleńskiej.

Analiza sądowo-lekarska z autopsji ciała dowódcy Sił Powietrznych została umieszczona na stronie internetowej rosyjskiej komisji w jednym z załączników do raportu końcowego MAK. Andrzej Błasik określany jest jako "niezidentyfikowany mężczyzna" lub "trup nr 4".
- W raporcie końcowym powinno być ujęte tylko to, co dotyczy okoliczności i przyczyn wypadku - mówi w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" prof. Marek Żylicz, ekspert międzynarodowego prawa lotniczego, członek Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. - Kwestia badania zawartości alkoholu niekoniecznie stanowi okoliczność i przyczynę wypadku. W związku z tym niewłaściwe było poruszenie tej sprawy w raporcie - dodaje. Wariantu upublicznienia dokumentacji sekcyjnej nie przewiduje w ogóle załącznik 13 do konwencji chicagowskiej, według którego miało przebiegać badanie przez MAK przyczyn katastrofy smoleńskiej. Jak czytamy w rozdziale 5 aneksu pt. "Badanie", państwo prowadzące badanie wypadku organizuje badania medyczne członków załogi, pasażerów i personelu związanych ze zdarzeniem, ale medyczne lub prywatne informacje, dotyczące osób uczestniczących w wypadku, może udostępnić "tylko w tych przypadkach, kiedy odpowiednie władze danego państwa, odpowiedzialne za wymiar sprawiedliwości, ustanowią, że ich ujawnienie jest ważniejsze niż negatywne skutki, które mogą wyniknąć z takiego działania bezpośrednio dla kraju oraz w skali międzynarodowej, jak również dla danego lub przyszłych badań". Rosjanie złamali ten przepis. Publikacja dokumentacji sekcyjnej gen. Błasika na stronie internetowej rosyjskiej komisji to tylko jeden z przykładów łamania procedur aneksu 13. Konwencja chicagowska, która reguluje zasady międzynarodowego ruchu lotniczego, w załączniku 13 ustanawia zasadę, że państwo-właściciel samolotu ma prawo w przypadku różnic zdań co do treści raportu końcowego wezwać państwo badające katastrofę do uzgodnienia wspólnego stanowiska. Do tego nie doszło. Tych uchybień ze strony MAK jest więcej, jak choćby takie, że polski akredytowany i jego doradcy nie mieli dostępu do wszystkich badań i dokumentacji. Jak zaznacza prof. Żylicz, polski rząd nie może być związany ustaleniami i wnioskami dokumentu sporządzonego przez MAK z naruszeniem aneksu 13. Co zatem może zrobić strona polska? Może, a nawet powinna starać się o uregulowanie niewyjaśnionych kwestii na szczeblu rządowym. Rząd może zabiegać o to, by Rosjanie uzupełnili dokument MAK. Możliwe jest na przykład uzupełnienie raportu przez to, że rząd rosyjski nakaże to MAK. Tak samo rząd Federacji Rosyjskiej może nam dostarczyć pewne dane, ale nie poprzez MAK, co jednak działoby się poza przepisami konwencji chicagowskiej. Jeżeli uzgodnienia nie będą możliwe w drodze rozmów międzyrządowych, możemy zwrócić się do ICAO, ale jedynie w zakresie prawidłowości zastosowania przez komisję rosyjską procedur określonych w konwencji chicagowskiej. - Jeżeli zwrócimy się i zapytamy Radę ICAO, czy słusznie Rosjanie interpretują aneks 13, to rada nie będzie mogła odmówić zajęcia się tą sprawą - tłumaczy prof. Żylicz.

To zależy od rządu

Pod koniec stycznia Stowarzyszenie Rodzin Katyń 2010 zwróciło się z prośbą o interwencję rządu polskiego u odpowiednich władz Federacji Rosyjskiej w sprawie zamieszczonej na stronach internetowych MAK ekspertyzy sądowo-lekarskiej gen. Andrzeja Błasika. "Pragniemy zwrócić uwagę, że poza aspektami etyczno-moralnymi publikacja ta stanowi naruszenie tajemnicy lekarskiej i ochrony dóbr osobistych według prawa polskiego i Unii Europejskiej. Publikowanie dokumentów medycznych bez zgody osoby, której dotyczą, lub jej spadkobierców, tak jak w przypadku gen. Błasika, jest karygodne w prawodawstwie każdego kraju. Mimo że MAK jest instytucją rosyjską, publikacja dotyczy polskiego obywatela i jego rodziny mieszkającej na terenie Rzeczypospolitej Polskiej, której praw i dóbr państwo polskie zobowiązane jest bronić" - czytamy w liście otwartym Stowarzyszenia skierowanym do Donalda Tuska. Na odpowiedź kancelaria premiera ma sześć tygodni. - Oczekuję pozytywnej odpowiedzi rządu i spodziewam się też jego działań zakończonych pozytywnym efektem. Podanie do publicznej wiadomości protokołu sekcji medycznej jest tak karygodnym i tak bezdyskusyjnym złamaniem obowiązującego prawa, że chyba inaczej trudno do tego podejść - mówi w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Zuzanna Kurtyka, wdowa po Januszu Kurtyce, prezesie Instytutu Pamięci Narodowej. Według Bartosza Kownackiego, pełnomocnika Ewy Błasik oraz pięciu innych rodzin ofiar, informacje, "których często nie mają sił ani odwagi czytać rodziny zmarłych", nie powinny być znane nikomu poza wąską grupą specjalistów zajmujących się badaniem sprawy. - Nie było i nie ma podstaw faktycznych ani prawnych, aby ujawnić te dokumenty. Państwo polskie powinno robić wszystko, by chronić rodziny ofiar przed ich upublicznieniem - uważa adwokat. Jak zauważa, publikacja tych dokumentów to naruszenie kodeksu karnego, a konkretnie artykułu 231 traktującego o naruszeniu uprawnień przez funkcjonariusza publicznego interesu publicznego lub prywatnego. Co może w tej konkretnej sytuacji zrobić rodzina gen. Błasika? Jak tłumaczy prof. Żylicz, pełnomocnicy rodzin mogą występować do polskiego rządu ze swoimi uwagami, wskazując na konkretne naruszenie przez Rosjan załącznika 13 konwencji z 1944 roku. Nie mogą jednak w tej sprawie wystąpić bezpośrednio do ICAO. Takiej procedury odwołań ze strony rodzin ofiar nie przewiduje załącznik 13 konwencji z Chicago.

Nie uznajemy raportu

Zdaniem dr. hab. Karola Karskiego, posła PiS, specjalisty z zakresu prawa międzynarodowego, ICAO nie będzie się angażowała w działania MAK związane z katastrofą smoleńską, gdyż jest to poza jej kompetencjami. - ICAO to organizacja międzynarodowa lotnictwa cywilnego, która już stwierdziła, że katastrofa z 10 kwietnia była katastrofą państwowego statku powietrznego. Poza tym trzeba też pamiętać o tym, że stałym członkiem ICAO jest Rosja, a ona już zadba o to, by takie stanowisko tej instytucji zostało utrzymane - zauważa Karski. Jak jednak zaznacza prof. Żylicz, ICAO rzeczywiście "z zasady" nie zajmuje się sprawami samolotów państwowych. Ale niezależnie od tego, na mocy konwencji, której stroną jest i Polska, i Rosja, Rada ICAO jest zobowiązana rozpatrzyć każdą sprawę dotyczącą interpretacji konwencji i jej aneksów. Kontrolę przeprowadza grupa ekspertów z USOAP (ang. Universal Safety Oversight Audit Program), organu ICAO. Gremium to bada wszystkie aspekty dotyczące bezpieczeństwa żeglugi powietrznej, a więc: kwestie legislacji, organizacji kontroli ruchu i urządzenia lotnisk, a także organizację badania wypadków. Profesor Żylicz twierdzi, że końcowym efektem takiej kontroli jest zawsze postawienie konkretnych wniosków. Mogą one zawierać aprobatę lub też wskazania co do zastosowania korekty działań danej instytucji. Prawo to dotyczy Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego, który jest instytucją uznawaną przez ICAO. Eksperci podkreślają, że jeśli chodzi o możliwość zastosowania procedur odwoławczych, to nie można byłoby ich stosować w zakresie rezultatów badania katastrofy smoleńskiej, a jedynie w zakresie prawidłowości zastosowania procedur określonych w konwencji chicagowskiej. Do ICAO można by się więc odwołać tylko w tej kwestii, czy MAK nie naruszył konkretnych przepisów załącznika 13 zastosowanych do procedowania tego wypadku. ICAO nie może jednak podważyć treści samego raportu, tylko stwierdzić, że MAK naruszył kolejne procedury tego załącznika. Nie mogłaby więc weryfikować tego dokumentu merytorycznie ani wydać raportu zastępczego. ICAO nie może też nałożyć na rosyjską komisję żadnej kary grzywny czy też zakazać jej działania. Jak zaznacza prof. Żylicz, ICAO ze względu na uwagi strony polskiej może jednak zrewidować swoją ocenę MAK, posługując się własnymi wewnętrznymi przepisami, ustalanymi przez USOAP. W ocenie eksperta, gdyby ICAO orzekła, że nastąpiło złamanie konkretnych zapisów konwencji, MAK mógłby utracić opinię instytucji bezstronnej, co miałoby ujemny wpływ na reputację i przyszłe działanie komisji rosyjskiej. To oczywiście pociągnęłoby za sobą skutki finansowe. ICAO może też dokonać oceny kwalifikacji MAK jako instytucji powoływanej do badania wypadków lotniczych. Według prof. Żylicza, ICAO nie musi uzależniać swojego stanowiska od tego, czy MAK raport przysłał, czy też nie. - Raport został upubliczniony, wnioski ogłoszone przez Anodinę doszły do światowych mediów. To nam daje podstawę do reagowania na jego tezy - tłumaczy ekspert. - Jeżeli MAK chce zastosować się do aneksu 13, to powinien przekazać raport do ICAO - tłumaczy Żylicz. Jeśli to jednak nie nastąpi, ICAO nie ma możliwości wprowadzenia żadnych sankcji wobec MAK, może to jedynie odnotować. - My nie uznajemy tego raportu. Możemy zareagować na to, co Rosjanie już zrobili, że naruszyli aneks 13, który mieli zastosować zgodnie z porozumieniem z Polską. Raport przygotowali nierzetelnie, stronniczo i podali to do publicznej wiadomości. To daje podstawy do naszej reakcji, jeśli to nie pomoże, nasz rząd może zwrócić się do ICAO. Nie obligują go tu żadne ramy czasowe - ocenia Żylicz. Jaka będzie decyzja rządu Donalda Tuska w tej sprawie? Z pytaniem zwróciliśmy się do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów - czekamy na odpowiedź.

Źródło Nasz Dziennik
Anna Ambroziak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz