29 stycznia 2011

Wielcy lotnicy: Eugieniusz Horbaczewski



Eugeniusz Horbaczewski


Eugeniusz Horbaczewski przyszedł na świat 28 września 1917 r. w Kijowie (rodzice Witold i Anna z domu Kozłowska). Po odzyskaniu niepodległości przez Polskę, Horbaczewscy przeprowadzili się do Brześcia nad Bugiem. Tam też młody Eugeniusz ukończył szkołę powszechną i Gimnazjum im. Romualda Traugutta. W okresie gimnazjalnym zdobył kwalifikacje pilota szybowcowego kategorii "A" i "B" w lokalnej szkole LOPP, a latem 1935 r. w Bezmiechowej kategorię "C". Zainteresowanie lotnictwem skłoniło go po maturze do wstąpienia do Szkoły Podchorążych Lotnictwa. Przed podjęciem nauki w Dęblinie odbył obowiązkowy kurs unitarny w 79 pułku piechoty w Słonimiu. W pierwszych dniach II wojny światowej został awansowany na podporucznika i wraz z resztą uczniów SPL ewakuowany w kierunku granicy rumuńskiej.
Po jej przekroczeniu trafił do obozu dla internowanych w miejscowości Craiova. Szybko wydostał się na wolność i pociągiem uciekł do Belgradu. Tam pomoc zapewniła mu ambasada RP - dostał środki na podróż do Aten. W stolicy Grecji zaokrętował się na polski rudowęglowiec "Oksywie", którym przez Maltę dopłynął do Marsylii. Po bezczynnym oczekiwaniu we Francji na przydział bojowy i klęsce sojusznika po raz kolejny wsiadł na statek ("Arandora Star" w St. Jean de Luz) i 24 czerwca odpłynął do Anglii.
Do jednostki bojowej trafił ponad rok później (po uprzednim przeszkoleniu, m.in. w 58 OTU w Grangemouth) - 21 sierpnia 1941 r., gdy jako porucznik przydzielony został do 303 Dywizjonu Myśliwskiego im. Tadeusza Kościuszki. 6 listopada 1941 r. w rejonie Nieuport nad Francją zestrzelił prawdopodobnie Bf 109. 4 kwietnia 1942 r. w walce między St. Omer a Calais strącił FW 190. 13 kwietnia 1942 r. nad Hazebrouck sam został trafiony i z postrzelanym ogonem Spitfire'a bezpiecznie wrócił na własne lotnisko. Trzy dni później, 16 kwietnia nad Le Havre zniszczył Bf 109, a 19 sierpnia 1942 r. podczas osłony desandtu pod Dieppe zestrzelił na pewno FW 190.
Na początku 1943 r., kiedy formowano Polish Fighting Team, Horbaczewski zgłosił swą kandydaturę popartą zezwoleniem dowódcy 303 dywizjonu na odejście z jednostki. 24 lutego 1943 r. z resztą polskich myśliwców odpłynął do Oranu. Już w Afryce polskich lotników włączono jako eskadrę "C" do 145 squadronu. 28 marca 1943 r., podczas patrolu nad miejscowością Sfax, Polacy napotkali formację sześciu Ju 88 eskortowanych przez ok. 10 Bf 109. Horbaczewski i kpt. Stanisław Skalski zaatakował Niemców z przewagi wysokości i zestrzelili dwa Junkersy. Były to dwa pierwsze zwycięstwa Polish Fighting Team. Kilka dni potem, 2 kwietnia Horbaczewski zestrzelił na pewno jednego Bf 109. 6 kwietnia podczas eskorty bombowców został oddzielony od reszty Polaków i samotnie walczył z Messerschmittami. Udało mu się zestrzelić jednego Niemca, lecz sam został również trafiony i jego Spitfire stanął w płomieniach. Polak wykonał półbeczkę, by wyskoczyć na spadochronie, lecz w tym momencie płomienie zgasły. Ponieważ silnik wciąż ciągnął, Horbaczewski doleciał do zajętego przez Amerykanów Gabes, gdzie posadził bezpiecznie uszkodzony samolot. Na lotnisko Polish Fighting Team wrócił samochodem dopiero nazajutrz, budząc powszechne zdumienie, gdyż wszyscy uważali go za poległego. W czasie walki sam pilot nie odniósł obrażeń, toteż kontynuował loty. 22 kwietnia podwyższył swe konto o dwa zestrzelone na pewno Bf 109.
Po zakończeniu wojny w Afryce polskim lotnikom zaoferowano stanowiska dowódcze w squadronach RAF stacjonujących w rejonie Morza Śródziemnego. Większość Polaków wolała wrócić do Anglii, lecz trójka z nich przystało na ofertę Anglików. Od maja 1943 r. Horbaczewski latał jako dowódca eskadry w 43 squadronie, stacjonującym na Malcie. W sierpniu po S/Ldr M. Rooku objął dowództwo tej jednostki (był jednym z trzech Polaków, którzy dostąpili zaszczytu dowodzenia dywizjonem angielskim). Wraz ze squadronem przebył szlak bojowy przez Maltę i Sycylię do Włoch. 27 lipca 1943 r. wraz z dwójką Brytyjczyków, P/O Reidem i F/Sgt Johnsonem, zestrzelił na pewno jednego Bf 109. Pilotom przyznano po 1/3 zwycięstwa, lecz Horbaczewski zrzekł się swej części i ostatecznie zaliczono to zestrzelenie tylko Reidowi i Johnsonowi. Kolejne sukcesy odnosił: 4 września (Bf 109 pewny), 15 września (FW 190 uszkodzony) oraz 16 września (dwa FW 190 pewne, zestrzelone w odstępie 40 sekund). W październiku 1943 r. Horbaczewski opuścił 43 squadron i wrócił do Anglii
W Anglii czekał na niego awans na kapitana oraz dowództwo polskiego dywizjonu: 16 lutego 1944 r. powierzono mu 315 Dywizjon Myśliwski "Dębliński". "Dębliniacy" latali wówczas na Spitfire'ach IX, lecz już 26 marca 1944 r. otrzymali Mustangi III. Podczas jednej z pierwszych akcji na Mustangach, 29 marca, Horbaczewski został lekko ranny, gdy jego Mustang otrzymał postrzał od obrony przeciwlotniczej. 12 czerwca 1944 r. poprowadził nad Francję cztery samoloty. Piloci spotkali siedem FW 190 i stoczyli z nimi krótką walkę, w wyniku której spadło na ziemię czterech Niemców - jeden został zestrzelony przez Horbaczewskiego.
22 czerwca 1944 r. doszło do osobliwego zdarzenia w 315 dywizjonie. Myśliwcy eskortowali "Latające Fortece" nad Cherbourg, a po ich ich bezpiecznym odlocie sami zaatakowali pozycje wroga. Obrona przeciwlotnicza okazała się niezwykle silna i dwa Mustangi zostały ciężko postrzelane: pierwszy, por. Stefankiewicza wpadł do morza i pilot zginął. Pilotujący drugiego Mustanga plut. Tadeusz Tamowicz poinformował dowódcę, że jest ranny w nogi i nie doleci do Anglii. Osłaniany przez Horbaczewskiego wylądował bezpiecznie na bagnistej łące, wysiadł z samolotu i dostał się do kępy krzaków. Horbaczewski przekazał dowodzenie nad dywizjonem por. Henrykowi Pietrzakowi, a sam wyszukał najbliższe lądowisko. Wylądował na budowanym nieopodal przez Amerykanów lotnisku polowym, wysiadł z Mustanga i wyjaśniwszy sytuację, zażądał udostępnienia samochodu. Dotarł nad brzeg bajora i przebył dzielące go od Tamowicza 400 metrów, okazało się, iż pilot jest w samej bieliźnie (przemoczony mundur rozwiesił na krzaku), a Mustang całkowicie zapadł się w błoto. Pomógł rannemu dotrzeć do jeepa, obaj piloci pojechali na lotnisku i we dwójkę - Horbaczewski na nogach Tamowicza - odlecieli do Anglii.
Latem 1944 r. głównym zadaniem 315 dywizjonu było polowanie na latające bomby V-1. Horbaczewski również często latał na patrole "anti-diver" i dwukrotnie samodzielnie zestrzelił latającą bombę i dwukrotnie wraz z innym pilotem. Dywizjon 315 poza walką z V-1 prawie nie wykonywał zadań bojowych. Jednym z nielicznych wyjątków była eskorta Beaufighterów nad Lister (Norwegia) w dniu 23 lipca. Nad morzem niedaleko brzegu sześć polskich Mustangów stoczyło walkę z niemieckimi myśliwcami Bf 109 i FW 190. Horbaczewski strącił jednego Bf 109 samodzielnie, a drugiego uszkodził ciężko - w tym momencie do akcji wkroczył por. Bożydar Nowosielski i wykończył Niemca (obu pilotom przyznano po 1/2 zwycięstwa).
18 sierpnia dywizjon znów otrzymał zadanie odmienne od patroli przeciw V-1 - oznaczone jako "Rodeo 385". Horbaczewski był wówczas podziębiony, lecz zdecydował się lecieć.O godz. 7.30 jedenastu pilotów pod jego wodzą wystartowało z Brenzett, by wykonać swobodne wymiatanie na trasie Le Touquet-Cormeilles-Romilly. Nad miasteczkiem Beauvais plut. Słoń zameldował przez radio, iż widzi lecące nisko Focke-Wulfy, które właśnie wystartowały z pobliskiego lotniska. Horbaczewski nie odpowiedział (prawdopodobnie zawiniło zepsute radio), toteż por. Henryk Pietrzak wydał rozkaz ataku. Pierwszy zaatakował Horbaczewski, który zorientował się wreszcie, co się dzieje. Na oczach pilotów swej sekcji zestrzelił kolejno trzy Focke-Wulfy. Później piloci rozproszyli się i stracili dowódcę z oczu. W rezultacie zaciętej walki dziewięciu pilotów zgłosiło zestrzelenie szesnastu Focke-Wulfów na pewno, jednego zestrzelonego prawdopodobnie i uszkodzenie trzech. Jedyną stratą jaką dywizjon poniósł był Horbaczewski, który nie wrócił do Anglii.
W czasie walki nikt z pilotów nie zaobserwował, co stało się z dowódcą. Po powrocie Polaków do Brenzett Horbaczewskiego wpisano na listę zaginionych, sądzono bowiem, iż mógł lądować przymusowo bądź skakać na spadochronie i trafić do niewoli. Koniec wojny także nie przyniósł wyjaśnienia zagadki zniknięcia Horbaczewskiego. Dopiero tzy lata po fakcie, niedaleko miejscowości Valennes odnaleziono wbitego głęboko w ziemię Mustanga III z ciałem pilota. Na podstawie osobistych przedmiotów zidentyfikowano go jako kpt. Eugeniusza Horbaczewskiego, poległego 18 sierpnia 1944 r. Ciało ekshumowano komisyjnie 3 marca 1947 r. i przeniesiono na cmentarz w Creil.
W czasie II wojny światowej Eugeniusz Horbaczewski odznaczony został Krzyżem Złotym Orderu Wojennego Virtuti Militari (nr 61), Krzyżem Srebrnym Orderu Wojennego Virtuti Militari (nr 9478), czterokrotnie Krzyżem Walecznych oraz brytyjskimi Distinguished Service Order i dwukrotnie Distinguished Flying Cross.
Autor: Wojciech Zmyślony

Ps. Masz ciekawy materiał o dowolnej tematyce lotniczej i chciałbyś go zamieścić, prześlij mailem na adres:


Z pozdrowieniem lotniczym
instr. pilot Jan Mikołajczyk

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz